Inflacja, niskie stopy, pandemia. Siedem zagrożeń dla oszczędności Polaków

Dane są pokrzepiające - z roku na rok rosną oszczędności gospodarstw domowych. Coraz więcej rodzin odkłada coraz wyższe kwoty - choć oczywiście nadal liczne jest grono Polaków, którzy tego nie robią (według różnych badań od niespełna 50 proc. do nawet ponad 60 proc.) oraz którzy nie mają żadnych oszczędności (zwykle ok. 35-45 proc. badanych). Na oszczędności Polaków czyha jednak kilka zagrożeń. Jakie? Tłumaczymy.

1. Inflacja 

Według danych GUS, w sierpniu 2021 r. inflacja wyniosła 5,5 proc. rok do roku i była najwyższa od 2001 r. Tym samym wartość naszych oszczędności topnieje w najszybszym tempie od 20 lat. Potrzeba naprawdę dobrych inwestycji, aby pokonać taką inflację. Aby wyjść z 5,5-procentową inflacją "na zero", stopa zwrotu z inwestycji - biorąc pod uwagę 19-procentowy podatek od zysków kapitałowych - musiała wynieść aż niemal 6,70 proc. w skali roku.  

Prognozy ekonomistów wskazują, że w 2021 r. możemy jeszcze zobaczyć na "liczniku" nawet inflację 6 proc. W kolejnych latach powinna być ona nieco niższa, acz raczej wynosić ok. 4 proc., a więc też sporo.  

2. Niskie stopy procentowe 

Od wiosny 2020 r. mamy w Polsce rekordowo niskie stopy procentowe w kraju - główna, referencyjna stawka NBP wynosi tylko 0,10 proc. Co więcej, Rada Polityki Pieniężnej raczej nie kwapi się do ich podnoszenia - choćby do przedpandemicznego poziomu 1,5 proc., już wówczas uznawanego za niski. Tymczasem tak niskie stopy przekładają się na bardzo niskie zyski z najbezpieczniejszych aktywów - depozytów bankowych czy obligacji skarbowych.  

"Pół biedy", gdyby oszczędności Polaków tak łapczywie nie podjadała inflacja. Wtedy nawet mizerne warunki lokat czy obligacji bolałyby pewnie mniej. A tak - wielu Polaków nie wytrzymuje i decyduje się ze swoimi oszczędnościami opuścić utarte ścieżki, kierując się ku nieco bardziej ryzykownym - choć i dającym szansę na wyższe zyski - produktom. 

3. Pandemia 

Nie sposób wśród czyhających obecnie na oszczędzających zagrożeń nie wymienić pandemii. Wszyscy pamiętamy, jakim strachem o przyszłość - pracę, pensję itd. - naznaczone były szczególnie pierwsze miesiące koronakryzysu. Dziś wiele wskazuje na to, że nie czeka nas już ponownie aż taki szok, aż takie uderzenie. Gospodarka się odbudowuje, tworzone są na powrót miejsca pracy (choć nadal jest ich o ok. 100 tys. mniej niż przed pandemią), płace - przynajmniej przeciętnie rzecz ujmując - rosną.  

Mimo wszystko warto mieć z tyłu głowy te doświadczenia i obawy z wiosny 2020 r. Pokazują one, że nie zawsze w życiu wszystko idzie z górki. Kolejne bardzo bolesne uderzenie ze strony koronawirusa nie jest wykluczone, podobnie jak istnieje ryzyko innych niespodziewanych wydarzeń, które mogą zdewastować gospodarkę lub przynajmniej nasze finanse osobiste.  

Wiadomo, że niby po to człowiek ma oszczędności, żeby z nich korzystać w razie "czarnej godziny". Ale jednak nikt nie chce stawać przed taką koniecznością. A pandemia nadal rodzi ryzyko lockdownów, zamkniętych branż, braku dochodów, obniżek pensji, bezrobocia, bankructw.  

4. Niewiedza i niedoświadczenie 

To punkt już bardziej "uniwersalny", przystający także do czasów bez pandemii, z niższą inflacją, wyższymi stopami. Acz dziś również wyjątkowo aktualny - z racji pogoni wielu Polaków za w miarę bezpieczną alternatywą m.in. dla depozytów bankowych. Pogoni, która kieruje część tych osób do produktów inwestycyjnych, z których wcześniej nie korzystali. Chodzi o niewiedzę, niedoświadczenie, ryzyko zaufania złym doradcom. To poważne zagrożenia dla oszczędności, szczególnie dla osób stawiających pierwsze kroki w świecie finansów.

Dlatego zawsze należy pamiętać o kilku kluczowych zasadach. Jakich? Między innymi, że zawsze jest tak, iż za szansą na wyższe zyski idzie wyższe ryzyko. Choćby nie wiadomo kto i jak nas przekonywał - nie ma niestety "pewniaków", które dadzą dziś 8, 15 czy 20 proc. gwarantowanych zysków. Niezwykle ważne jest też dopasowanie rozwiązań do własnych oczekiwań, m.in. stopnia akceptowanego ryzyka czy planowanego okresu inwestycji.  

To wszystko można osiągnąć oczywiście zarówno samodzielnym poszerzaniem wiedzy, jak i z pomocą zaufanego doradcy albo korzystając z produktów zarządzanych przez ekspertów (a najlepiej - zarówno nauką, jak i wsparciem fachowców). Mowa tu np. o funduszach inwestycyjnych, ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych czy planach regularnego oszczędzania. W nich de facto rola klienta ogranicza się do zakupu jednostek uczestnictwa w funduszu czy planie o określonej polityce inwestycyjnej, zaś już głowa zarządzającego w tym, aby maksymalizować stopy zwrotu z tej inwestycji.  

5. Bessa, krach, załamanie, spadki 

Inflacja, niskie stopy - wszystko to jest oczywiście dużym zagrożeniem i przeszkodą dla oszczędzających, ale jeszcze większym problemem jest oczywiście sytuacja, gdy zamiast zysków pojawia się manko. Boli, kiedy inflacja zżera zyski, ale przynajmniej - ma co zżerać. Gorzej, jeżeli tylko pogłębia realne straty.  

Straty są wpisane w żywot każdego inwestora np. giełdowego czy nabywającego jednostki funduszy inwestycyjnych (szczególnie te inwestujące głównie w akcje), należy jednak robić wszystko, by ich ryzyko dla portfela ograniczyć. Jak to robić? Sposobów jest wiele, ale najbardziej podstawowym jest dywersyfikacja. Chodzi o to, aby oszczędności lokować i inwestować w różnej klasy aktywa. Są te cechujące się względnym bezpieczeństwem, ale i niewielkimi szansami na szalone zyski (np. depozyty bankowe, obligacje skarbowe, dłużne fundusze inwestycyjne itp.), jak i te charakteryzujące się wyższym ryzykiem, ale i mogące generować bardziej imponujące stopy zwrotu (np. akcje, obligacje korporacyjne). Jeśli jedne aktywa w portfelu inwestycyjnym będą tracić, inne te straty będą ograniczać. Ulokowanie wszystkich oszczędności np. w akcjach jednej spółki to ryzyko wydatnie wyższe. 

Inną ważną zasadą jest dopasowywanie składu portfela inwestycyjnego do horyzontu inwestycji. Błędem jest np. lokowanie znacznej części oszczędności w ryzykowne aktywa, jeśli planujemy wykorzystać te pieniądze np. za rok. Nie dajemy sobie wówczas czasu na odrobienie ewentualnych strat.  

6. Pośpiech i emocje

Jest takie powiedzenie, że "pieniądze lubią ciszę". Ta reguła dobrze sprawdza się także w inwestowaniu i zarządzaniu oszczędnościami. Czasem po prostu warto dać naszym pieniądzom spokój. 

Co to oznacza? Po pierwsze - nie reagujmy nerwowo na bieżące wahania wyceny inwestycji czy na rosnącą inflację. Jeśli założyliśmy sobie, że oczekujemy przyzwoitego zwrotu z inwestycji np. za 10 lat - dajmy jej czas. Gorszy miesiąc czy kwartał nie oznaczają, że trzeba już podejmować gwałtowne ruchy.  Mogą one tylko zaszkodzić, np. narazić nas na dodatkowe prowizje.  

Po drugie - wiele osób zapomina o procencie składanym, lub nie jest świadoma jego magii. A tymczasem sam Albert Einstetin mówił o nim jako o największym wynalazku ludzkości. Procent składany jest najlepszym dowodem na to, że cierpliwość i regularność popłaca. W największym skrócie - jeśli naprawdę długo inwestujemy czy lokujemy pieniądze, a zyski są systematycznie kapitalizowane (czyli dopisywane do pracującego kapitału), to mamy do czynienia niejako z efektem rozpędzającej się kuli śnieżnej. To bardzo prowizoryczny przykład, ale załóżmy, że co miesiąc wpłacamy 200 zł na rachunek, który daje zysk 2 proc. w skali roku (dla uproszczenia pomińmy podatek Belki) i z którego zyski co miesiąc są kapitalizowane. Po pięciu latach takiego odkładania będziemy mieć ok. 12?630 zł, a więc "tylko" o 630 zł więcej niż gdyby te 200 zł co miesiąc odkładać "do skarpety". Ale po dziesięciu latach zysk to już aż ok. 2,6 tys. zł, po 15 latach ponad 6 tys. zł, po 20 latach ponad 11 tys. zł, a po 30 latach ponad 26,7 tys. zł.  

7. Cyberzagrożenia 

Cyberbezpieczeństwo to coraz ważniejszy temat i wydaje się, że przestępstw internetowych nie można już pominąć na liście zagrożeń dla oszczędzających. Mimo, że szeroko pojęte instytucje rynku finansowego - banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, biura maklerskie, towarzystwa funduszy inwestycyjnych itd. - inwestują absolutnie potężne środki w bezpieczeństwo swoich systemów, to jednak cyberprzestępcy też nie próżnują i czyhają na nasze - klientów - błędy.  

Kwestia zachowania bezpieczeństwa w sieci jest oczywiście bardzo złożona, ale można wymienić choćby kilka podstawowych zasad ograniczających ryzyko. Bardzo popularnym cyberprzestępstwem jest tzw. phishing, czyli oszustwo polegające na podszywaniu się przestępców pod przedstawiciela instytucji finansowej. Mailowo, SMS-owo czy telefonicznie żądają oni od klientów np. podania loginów i haseł, strasząc ich chociażby podejrzaną operacją na rachunku. Nigdy nie podawajmy takich wrażliwych danych. 

Cyberprzestępcy chętnie infekują także nasze urządzenia (komputery, smartfony) programami szpiegowskimi - wysyłanymi np. jako załączniki do wiadomości mailowych. Po zainstalowaniu się złośliwego oprogramowania, hakerzy mają w zasadzie otwarte drzwi do naszego urządzenia.