Drony, specjalne chodniki, kontrola spalin. Tak polskie miasta walczą ze smogiem

Mieszkańcy Krakowa codziennie wdychają benzopiren w ilości odpowiadającej wypaleniu kilku papierosów. W innych polskich miastach zanieczyszczenie powietrza też jest duże, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Na szczęście Polskie miasta zabrały się za walkę z zanieczyszczeniem powietrza. Radzą sobie różnymi sposobami.

Zmiany klimatu w Polsce wyglądają trochę inaczej niż gdzie indziej: z czterech pór roku zostały nam dwie - ta, w której nosimy i ta, w której nie nosimy masek antysmogowych. Drzewa powoli tracą liście, klucze żurawi migrują na południe, a mieszkańcy miast i miasteczek przygotowują się zimowego rytuału: porannego sprawdzania poziomu smogu w mieście.

Jeśli trend się utrzyma, to w tym roku pobijemy kolejne niechlubne rekordy. Według zeszłorocznych badań "World Air Quality Report" szwajcarskiej firmy IQAir, aż trzy na piętnaście najbardziej zasnutych smogiem miast leży w Polsce, są to Jaworzno, Katowice i Kraków. Raport skupił się na cząsteczkach wielkości 2.5 PM, czyli 2.5 mikrometra, które są uznawane za najbardziej niebezpieczne. Są one tak małe, że z łatwością dostają się do płuc i do krwioobiegu - jeśli smog jest na ulicach, jest też w naszych ciałach.

Zdrowie i pieniądze

Zanieczyszczenie powietrza to nie tylko romantyczna mgiełka, ale przede wszystkim zagrożenie dla zdrowia - drogie i odsunięte w czasie. Według naukowców, przez smog globalna gospodarka traci rocznie 225 miliardów dolarów, a aż 7 milionów osób przedwcześnie umiera. Szczególnie narażone są osoby ze skłonnością do chorób serca i płuc - smog sprzyja rozwojowi astmy i występowaniu ataków serca. Choroby sercowo-oddechowe to, wydawałoby się, logiczne następstwo wdychania smogu. Zagrożenie jest jednak większe. Kiedy spojrzymy na europejską mapę stężenia zawartego w smogu rakotwórczego benzopirenu, dokładnie zauważymy granicę na Odrze - cała Polska, od Zakopanego po Puck inhaluje się oparami, które co roku skazują setki Polaków na śmiertelną chorobę. 

Chociaż w Polsce zanieczyszczenie powietrza przebiło się do mediów dopiero kilka lat temu, kiedy bliżej przyjrzymy się historii, zauważymy incydenty, z których powinniśmy się uczyć. W Londynie mgła zimą nikogo nie dziwi. Podobnie było w grudniu 1952 roku. Na początku miesiąca na zamglonych londyńskich ulicach spadła temperatura. Londyńczycy zaczęli więc palić w piecach słabej jakości powojennym węglem z wysoką zawartością siarki, który przy spalaniu wydzielał znaczne ilości dwutlenku siarki. Te warunki, połączone z pojawieniem się antycyklonu, który przykrył Londyn wielką, nasyconą wilgocią i spalinami czapą, doprowadziły do powstania zjawiska znanego dziś pod nazwą Wielkiego Smogu Londyńskiego. 

Efekty były katastrofalne. Widoczność w mieście spadła do kilku metrów, stanęła cała komunikacja miejska, a karetki przestały wyjeżdżać do poszkodowanych. Smog wdzierał się również do pomieszczeń, odwołano więc większe imprezy, takie jak pokazy filmów czy przedstawienia teatralne. Jednak największym dramatem były efekty zdrowotne. W czasie tych czterech grudniowych dni zginęło 4 tysiące osób, a kolejne 100 tysięcy odczuwało efekty smogu w ciągu kolejnych miesięcy. Londyńczycy dusili się we własnych domach. Czy podobna przyszłość czeka i nas?

Władze miast starają się walczyć ze smogiem
Władze miast starają się walczyć ze smogiem Shutterstock
Shutterstock

Walczą, jak potrafią

Po wielu apelach ze strony opinii publicznej, rządzący w końcu zabrali się za problem zanieczyszczenia powietrza. W 2018 roku z wielką pompą ruszył program "Czyste powietrze". Flagowym działaniem miała być walka z tak zwaną "niską emisją", czyli efektami korzystania z domowych kotłów i pieców na paliwa stałe - odpowiadają one za aż 46 proc. emisji spalin. Takich pieców i kotłów mamy w całej Polsce do wymiany aż 3 miliony, do tego dochodzą działania związane z poprawą tak zwanej wydajności energetycznej budynków, czyli po prostu ich docieplenie.

Cel był ambitny, być może zbyt ambitny, co możemy stwierdzić dziś, po roku od inauguracji programu. Do dziś udało się wymienić mniej niż 1 proc. pieców. Sytuacja ma się trochę lepiej na stopniu samorządowym. Na przykład władze Katowic dorzucają nawet 10 tysięcy złotych do wymiany instalacji grzewczej. Dzięki temu, w latach 2011-2016 wymieniono ponad 2,6 tysiąca pieców. Mimo wszystko sytuacja nie wygląda najlepiej.

Miasta próbują więc na własną rękę wprowadzić rozwiązania antysmogowe, skupiając się w dużej mierze na zanieczyszczeniach spowodowanych przez ruch kołowy. Co prawda samochody są odpowiedzialne jedynie za 8 proc. miejskiego smogu (przed nimi jest przemysł - 20 proc., rolnictwo - 12 proc. i wspomniane wcześniej domowe piece - 46 proc.), ale każda redukcja ma znaczenie. Jednym z bardziej pomysłowych wynalazków jest chodnik antysmogowy. Specjalny beton, dzięki zawartemu w nim nanometrycznemu dwutlenkowi tytanu ma właściwości fotokatalityczne. Brzmi skomplikowanie? Oznacza to po prostu, że pod wpływem słońca może on rozkładać szkodliwe dla człowieka substancje na substancje neutralne, które razem z deszczówką spływają potem do gleby. 

Jednym z mniej oczywistych działań wymierzonych w smog jest również wsparcie polityki rowerowej, budowa nowych ścieżek i nowych stacji rowerów miejskich. Jak ogłosiła firma Nextbike, w całej Polsce w 2019 odbyto aż 13 milionów podróży rowerowych publicznymi rowerami, na łącznym dystansie 28 milionów kilometrów. Oznacza to, że gdyby te wszystkie przejazdy były sztafetą, polscy rowerzyści korzystający z publicznych rowerów, objechali Ziemię prawie 700 razy. 

Walkę ze smogiem podjęli również policjanci. W ramach akcji o mało zaskakującej nazwie "Smog" co miesiąc pięć tysięcy funkcjonariuszy kontroluje samochody pod kątem jakości spalin i stanu technicznego samochodu. Właściciel pojazdu może liczyć się z mandatem do 500 zł i z powrotem do domu autobusem - auto, które narusza normy ochrony środowiska trafi na lawetę. 

Tymczasem np. Ślązacy mogą spodziewać się "ataku" z powietrza. Katowice, do spółki z Gliwicami, Instytutem Chemicznej Przeróbki Węgla i spółką Flytronic rok temu zaczęły testy dronów wykrywających dym powstały ze spalania nielegalnych paliw. Dron wyposażony w specjalne czujniki podlatuje do komina i bada próbkę dymu. Co prawda w dalszym ciągu prowadzone są badania dotyczące metodologii interpretacji wyników i antysmogowe drony nie weszły jeszcze do powszechnego użycia, ale już w fazie testów wypisano pierwszy pięćsetzłotowy mandat. Warto tu dodać, że nie potrzebujemy specjalistycznego sprzętu, by wezwać straż miejską do palącego śmieciami sąsiada. Polski Alarm Smogowy zamieścił na swojej stronie poradnik pomagający zgłaszać takie osoby - dla bezpieczeństwa swojego i reszty sąsiadów.

Zawody w walce ze smogiem

Żeby jednak dowiedzieć się, co nas czeka w przyszłości, warto wybrać się na Smogaton. Pomysł na Smogaton, czyli hackaton (zawody dla programistów i startupów) rozwiązujący problem smogu, zrodził się nie gdzie indziej, jak w Krakowie. W konkursie biorą udział zespoły z całego świata, choć daje się zauważyć pokaźną reprezentację drużyn z Indii, w których smog dotyka bardzo dużej części populacji.

Wśród laureatów można znaleźć zarówno producentów pochłaniających smog przystanków autobusowych, jak i firmy specjalizujące się w rozwiązaniach pozwalających na bardziej ekologiczne spalanie biomasy. Kolejna edycja, odbywająca się w grudniu, obowiązkowo powinna zainteresować nie tylko mieszkańców południowej Polski, ale również wszystkich tych, którzy na zaczerpnięcie świeżego powietrza nie chcą czekać do wiosny.