Samochody mają spory wpływ na środowisko. I to na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim przyczyniają się do powstawania smogu. W Unii Europejskiej odpowiadają bowiem za emisję 14 proc. pyłów PM10 i 20 proc pyłów PM2,5. Te parametry określają rozmiary cząsteczek stałych znajdujących się w spalinach. Pierwsze są odpowiedzialne głównie za problemami z drogami oddechowymi, alergie. Drugie, z racji mniejszego rozmiaru, mogą przenikać do krwi i być przyczyną poważniejszych problemów zdrowotnych.
Pyły to nie jedyne zanieczyszczenia, które przedostają się do atmosfery z każdym przejeżdżanym przez nas kilometrem. Spaliny samochodów są źródłem 48 proc. całkowitej emisji tlenków azotu (przyczynia się, podobnie jak siarka, do powstawania kwaśnych deszczy) i 22 proc. emisji tlenku węgla. Również 12 proc dwutlenku węgla, najbardziej niebezpiecznego gazu cieplarnianego, pochodzi ze spalin.
Wpływ samochodów na czystość powietrza jest różny dla poszczególnych obszarów Polski. W przypadku Warszawy generują one na 60 proc smogu. W samym centrum nawet ten współczynnik jest wyższy - szacuje się go na 90 proc.
W skali całego kraju problem smogu generowanego przez samochody wydaje się mniejszy. Głównie przez statystykę. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli opublikowanego w zeszłym roku wynika bowiem, że 82-92 proc. zanieczyszczeń tworzących smog ma źródło w piecach ogrzewających mieszkania i domy. Transport jest odpowiedzialny za ok. 5 proc. tego typu zanieczyszczeń, przemysł za ok. 2 proc.
Badania naukowe potwierdzają jednak, że spore znaczenie na powstawanie smogu mają zanieczyszczenia wzbijane w powietrze przez przejeżdżające pojazdy. Nie tylko dym wydobywający się z rury tworzy smog, również sam ruch pojazdu ma tu znaczenie.
Środowisku i ludziom, którzy w nim żyją na szczęście można pomóc. Pierwszym sposobem jest ograniczenie ruchu samochodów w obszarach najbardziej narażonych na zanieczyszczenia. Samorządy mają do tego narzędzia - mogą wyznaczać strefy, do których dostęp mają w zasadzie tylko samochody elektryczne. Miasta takie jak Warszawa reagują na incydenty smogowe uruchamiając darmową komunikację miejską.
Inne działania, podjęte również przez polski rząd, to bardziej restrykcyjne podejście do kwestii zanieczyszczeń emitowanych przez pojazdy. Resort infrastruktury pracuje właśnie nad regulacjami, przez które badanie składu spalin będzie obligatoryjne przy każdym przeglądzie. Dziś jest przeprowadzane wyłącznie, jeśli diagnostę coś zaniepokoi - na przykład czarny dym z rury wydechowej.
Podczas przeglądu w stacji diagnostycznej sprawdzany będzie też stan filtra DPF. To on w przypadku pojazdów z silnikiem diesla odpowiada za pochłanianie cząstek stałych. Koszt wymiany tego elementu jest bardzo wysoki, dlatego wielu użytkowników decyduje się na jego wycięcie i zastąpienie atrapą.
Kolejne działania, które mają pomóc środowisku to "odmłodzenie" samochodów, które jeżdżą po naszych drogach. Dziś mają średnio 14 lat. Oznacza to, że ulice pełne są pojazdów, które wyprodukowano w czasach znacznie mniej restrykcyjnych norm. Im starszy samochód tym gorszy jego wpływ na środowisko. Współczesne modele są bowiem znacznie bardziej zaawansowane pod względem oczyszczania spalin. Dlatego należy się spodziewać ograniczeń w imporcie starszych pojazdów, szczególnie wyposażonych w duże silniki.
Działań mających wpływ na ochronę środowiska jest jeszcze więcej - są one planowe w skali bardziej globalnej. W październiku 2018 roku Parlament Europejski w głosowaniu przyjął stanowisko nakazujące obniżenie emisji CO2 w motoryzacji o 20 proc. w 2025 r. i 40 proc. w 2030 r. Mało tego - branża motoryzacyjna została zobowiązana, by udział samochodów zero i niskoemisyjnych wyniósł 20 proc. w sprzedaży do roku 2025 i 35 proc. do roku 2030. Te wytyczne będą miały wpływ nie tylko na poprawę jakości powietrza - zmuszą też przemysł motoryzacyjny, który w Polsce zatrudnia 140 tys. osób, do dostosowania się do zmian.
Samochody elektryczne są jednym z wielu sposobów na ograniczenie problemu zanieczyszczeń i smogu. Wpływ elektryków na naturę nie jest jednak zerowy. Po pierwsze akumulatory, które są w nich wykorzystywane, powstają w krajach emitujących sporo zanieczyszczeń do środowiska. Oprócz Chin i Tajlandii trzeba wymieć również Niemcy i Polskę - te kraje są w branży motoryzacyjnej ważnymi dostawcami akumulatorów. I o ile w u naszych zachodnich sąsiadów z węgla powstaje 40 proc. energii w przypadku Polski jest to 80 proc.
Ma to olbrzymie znaczenie dla ekologicznych kosztów użytkowania pojazdów. I tak w przypadku elektryka jeżdżącego po niemieckich drogach przez 10 lat wyemituje on do atmosfery 27,8 tony CO2. Taki sam pojazd poruszający się po drogach Norwegii, czerpiącej energię głównie ze źródeł odnawialnych, wyemituje do atmosfery 11,3 tony gazu - wynika z analiz Berylls Strategy Advisors cytowanych przez agencję Bloomberg. Wydajny pojazd spalinowy przez dekadę eksploatacji stanie się źródłem 26,3 ton węgla. Wynik tych analiz jest jednoznaczny: proekologiczność samochodów elektrycznych jest możliwa do osiągnięcia tylko wtedy, jeśli ich źródłem zasilania nie jest wyłącznie prąd pochodzący ze spalania węgla.
Wśród ekspertów toczy się też dyskusja czy warunki panujące przy wydobywaniu metali ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji samochodowych akumulatorów, są równie szkodliwe, co warunki, w których wydobywa się ropę naftową.
Nowoczesne pojazdy spalinowe mają natomiast znacznie mniej negatywny wpływ na środowisko niż stare, zużyte samochody, wykonane według dawno nieaktualnych norm. Dlatego dbając o środowisko powinniśmy się zdecydować na samochód elektryczny lub w miarę nowoczesny.
Wpływ przemysłu motoryzacyjnego na środowisko może być też minimalizowane przez recycling. W przypadku standardowych akumulatorów jest to łatwiejsze - ogniwa można bowiem regenerować, a mniej wydajne akumulatory stosować np. do zasilania infrastruktury miejskiej. Przetwarzanie baterii stosowanych w samochodach elektrycznych jest bardziej skomplikowane. Głównie przez ich cechy konstrukcyjne - na przykład zabezpieczanie ich konstrukcji żywicami. Przyszłe generacje akumulatorów do samochodów elektrycznych będą projektowanie lepiej pod względem recyclingu.
Środowisku mogą pomóc też inicjatywy z dziedziny sharing economy takie jak carpooling. Jest to zwiększanie ilości pasażerów w samochodach osobowych i czynienie z nich alternatywy dla transportu publicznego. W usługach tego typu - w Polsce najbardziej znany jest BlaBlaCar - oszczędza nie tylko właściciel pojazdu i jego współpasażerowie, ale i środowisko. Dzielenie pojazdu pozwala bowiem zmniejszyć liczbę samochodów na drogach.
W Polsce na 1000 mieszkańców przypada aż 672 pojazdy. To więcej niż w Niemczech i we Francji, szósty wynik w Unii Europejskiej. Wziąwszy pod uwagę fakt, że statystyki Eurostatu dotyczą roku 2016 - nowszych jeszcze nie ma - obecnie sytuacja może wyglądać jeszcze gorzej. Jedną z okoliczności, która winduje te statystyki jest z pewnością słabsza niż na Zachodzie sieć transportu publicznego. Szczególnie widoczne jest to kiedy porównamy ilość pojazdów na 1000 mieszkańców w stolicach. W "rowerowym" Amsterdamie ten współczynnik wynosi 247, w Kopenhadze 241, a w Warszawie 681.
Jeszcze bardziej alarmujący jest wzrostowy trend. W przypadku Katowic w roku 2013 na 1000 mieszkańców zarejestrowano 571 pojazdów, rok później było to 599 (wzrost o 28), w 2015 wynik wyniósł 632 (więcej o 33), a w 2016 668 (36 więcej). Polacy coraz chętniej kupują samochody, bo trudno im korzystać z alternatywnych środków transportu. Małe i średnie miasta zostały prawie całkowicie pozbawione komunikacji - upadające przedsiębiorstwa komunikacji coraz bardziej ograniczają siatkę połączeń. Nie pomaga nam też wciąż mało rozwinięta sieć połączeń kolejowych i w zasadzie nieistniejący transport lotniczy. Samochód jest więc koniecznością. Warto zatem pamiętać, by mądrze z niego korzystać. Stan środowiska zależy od nas w większym stopniu niż moglibyśmy przypuszczać.