Twórcą UNICEF był lekarz z Warszawy. Ludwik Rajchman - Polak, z którego powinniśmy być dumni

Gdybyśmy wyszli teraz na ulicę dowolnego polskiego miasta i pytali przechodniów, z czym kojarzy im się nazwisko "Ludwik Rajchman", zapewne większość nie umiałaby udzielić odpowiedzi. To wielka niesprawiedliwość, bo zasługi Rajchmana dla Polski i całego świata są kolosalne.

Choć zdanie "jego życiorysem można by obdzielić kilka osób" jest dość wyświechtane, do Rajchmana pasuje jak ulał. Był działaczem społecznym, bakteriologiem, dyplomatą, założycielem Państwowego Zakładu Higieny, a przede wszystkim - pomysłodawcą UNICEF, organizacji, która do dziś niesie pomoc dzieciom na całym świecie.

I Ty możesz się włączyć w ratowanie dzieci przed głodem. Wesprzyj akcję UNICEF >>>

Ludwik Rajchman urodził się 1 listopada 1881 w Warszawie w rodzinie zasymilowanych polskich Żydów. Jego rodzice byli ludźmi nietuzinkowymi. Matka, Melania Hirszfeld pochodziła z rodziny o długich tradycjach patriotycznych. Jej ojciec był bankierem i mecenasem artystów.

Ród ojca Ludwika Aleksandra Rajchmana był mniej zamożny, ale również szanowany. Rajchmanowie twardo stąpali po ziemi  - większość braci Aleksandra została handlowcami lub inżynierami. Ojca Ludwika pociągała jednak literatura. Był dziennikarzem, redaktorem naczelnym pisma o sztuce i założycielem pierwszej polskiej agencji reklamowej. Melania podzielała te pasje - ona również zawodowo zajmowała się publicystyką, regularnie publikując w prestiżowej "Krytyce". Do tego była działaczką feministyczną i planowała stworzyć w wolnej Polsce Akademię Pedagogiczną.

Słynny salon Rajchmanów

Małżeństwo mieszkało przy ulicy Senatorskiej w Warszawie. Każdej niedzieli Rajchmanowie zapraszali do siebie artystów, intelektualistów i literatów, a ich salon uchodził za jeden z najbardziej interesujących w Warszawie. "Słyszało się i widziało w nim wszystko, co stanowiło największe zainteresowanie chwili" - pisała w swoich pamiętnikach Janina Korolewicz-Waydowa. Choć Rajchmanom zdarzało się borykać z problemami finansowymi, nigdy nie brakowało im kreatywności, talentów organizacyjnych oraz pracowitości.

Ich dzieci od małego obracały się w kręgach elit intelektualnych. "Dom dostarczał wielu wspaniałych podniet rozwoju umysłowego (...). Sienkiewicz, Orzeszkowa, Konopnicka (...) przyjmowali z rąk moich filiżankę kawy lub herbaty i darzyli czasem słówkiem" - wspominała siostra Ludwika Helena.

Sam Ludwik również podziwiał możliwości, które dawał mu salon Rajchmanów i twórczą energię rodziców. Wydaje się, że bliżej związany był z matką. To ona, a nie ojciec konserwatysta, miała większy wpływ na  jego poglądy polityczne, wpajając mu idee równości społecznej i troski o najsłabszych. Wrażliwość Ludwika kształtowały również lektury, szczególnie "W roku 2000", socjalistyczna utopia Edwarda Bellamy. Już jako 14-letni gimnazjalista Ludwik drukował broszury oświatowe dla robotników i chłopów, trzy lata później wstąpił do Związku Młodych Socjalistów (jak wspomina, socjalizm "był dla nich pojęciem mglistym", a ważniejsza była walka z caratem).  

"Nie umiesz pan angielskiego? To się naucz!" 

W 1900 r. Ludwik wyjechał na studia medyczne do Krakowa. Gałęzią medycyny, która najbardziej interesowała Ludwika, była bakteriologia. Miał szczęście trafić na uniwersytecie na wybitnego specjalistę w tej dziedzinie, prof. Odo Bujwida, ucznia Kocha i Pasteura, "ojca polskiej mikrobiologii". Na uniwersytecie Rajchman poznał też swoją żonę Marię, która dla niego uciekła od rodziców sprzeciwiających się małżeństwu z lewicującym Żydem. Po ukończeniu studiów, Rajchmanowie przeprowadzili się do Warszawy, gdzie Ludwik zaangażował się w działalność PPS i trafił na 4 miesiące do więzienia za udział w nielegalnym spotkaniu socjalistów. Zaraz po tym wyjechał do Paryża, by studiować w Instytucie Pasteura.

W 1909 wrócił do Krakowa, ale nie na długo. Pewnego dnia odebrał bowiem telefon, który zmienił jego życie. Dzwonił do niego jego krakowski profesor Bujwid. Poinformował go, że Królewskim Instytucie Zdrowia Publicznego w Londynie zwolnił się etat i dał Rajchmanowi 5 minut na decyzję, czy chce się ubiegać o to stanowisko. "Ale ja nie znam angielskiego!' - wykrzyknął zdumiony Ludwik. "To się pan naucz" - odparł profesor i zamknęło to dyskusję.

Bez większych nadziei na sukces, Rajchman zgłosił swoją kandydaturę. i wkrótce dostał list z nominacją na kierownika laboratorium bakteriologicznego. Cóż było robić, ambitny lekarz przez 6 tygodni uczył się intensywnie angielskiego. Gdy zadowolony z siebie postanowił wypróbować znajomość języka na kolegach Anglikach, okazało się, że nie rozumieją ani słowa. Jednak kilka lat później Rajchman dawał już wykłady w King's College i pomagał emisariuszom Piłsudskiego lobbować u brytyjskich polityków za poparciem dla polskiej niepodległości.

Lekarz, pionier, dyplomata

W czasie pierwszej wojny światowej Rajchman prowadził w Londynie ważne badania nad czerwonką, polio i grypą hiszpańską. Swoją świetnie rozwijającą się karierę porzucił jednak w 1918 r. Postanowił wrócić do niepodległej Polski, żeby walczyć z epidemiami chorób, które co rusz wybuchały w wyniszczonym wojną kraju. Założył w Warszawie Państwowy Centralny Zakład Epidemiologiczny (dziś: Państwowy Zakład Higieny), który pracował nad sposobami hamowania rozprzestrzeniania się m.in. tyfusu plamistego i dyzenterii. Rajchman nie pozwalał, aby brak środków był przeszkodą w realizacji jego śmiałych planów - dzięki swoim talentom organizacyjnym i zagranicznym kontaktom pozyskiwał fundusze na sprzęt i szkolenie personelu.

Ale epidemie nie były przecież wyłącznie polskim problemem. Żeby skutecznie opanować zarazy w Europie Wschodniej, konieczna była współpraca przekraczająca granice państw. Choć istniał już międzynarodowy Urząd ds. Higieny Publicznej, niechętnie współpracował on z nowopowstałą Ligą Narodów. Liga postanowiła powołać więc własną instytucję - Sekcję Higieny. Rajchman, znany ze swoich imponujących osiągnięć w Polsce, został powołany na jej dyrektora.

Lekarz nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, choć nowe zadania wymagały od niego nie tylko wiedzy o zdrowiu publicznym i pracowitości, ale i talentów dyplomatycznych. Rajchman musiał uczestniczyć w negocjacjach, by przekonać poróżnione kraje o konieczności współpracy międzynarodowej, m.in. dla polepszenia skandalicznych warunków w rosyjskich szpitalach czy lepszej edukacji lekarzy. Z czasem jego działalność zaczęła wykraczać poza Europę. Szczególnie dużo czasu spędził w Chinach, uczestniczył w organizacji pomocy dla tego kraju po japońskiej inwazji.

Najważniejsze dzieło Rajchmana

Po drugiej wojnie światowej uwaga Rajchmana znów zwróciła się na ojczyznę. Reprezentował Polskę w radzie UNRRA - międzynarodowej organizacji, świadczącej pomoc krajom, które najbardziej ucierpiały w wojnie. Polska otrzymała ok. 2 mln ton różnych towarów, od maszyn rolniczych i aparatury medycznej, po paczki z żywnością, które Polacy żartobliwie nazywali prezentami od "cioci Unrry".

W 1946 r. postanowiono, że UNRRA zostanie rozwiązana. Ale co zrobić z pieniędzmi zgromadzonymi na koncie organizacji? Rajchman miał pomysł, oczywiście jak przystało na niego, zarazem ambitny i głęboko humanitarny. Zaproponował, żeby środki przeznaczyć na pomoc najbardziej bezbronnym ofiarom wojen, czyli dzieciom. Swoim wystąpieniem udało mu się przekonać Radę UNRR i tak właśnie narodził się UNICEF.

"UNICEF jest jedną z tych jedynych, a może i jedyną, organizacją, której delegaci reprezentujący rządy o przeciwnych sobie ideologiach pracowali ramię w ramię, mając na względzie praktyczny cel" - napisał później Rajchman.

Przy układaniu statutu organizacji zadbano, żeby podkreślić jej apolityczność. Jednocześnie Rajchman wiedział, że żeby pomoc dla dzieci była naprawdę skuteczna, UNICEF musi współpracować z rządami poszczególnych państw, skłaniając je do systemowych zmian. Dlatego zamiast doraźnej pomocy, oferował im wsparcie w długofalowych programach ochronnych i zdrowotnych.

UNICEF formalnie powołano do życia 11 grudnia 1946 uchwałą ONZ. Na początku istnienia organizacji jej priorytetem była walka z niedożywieniem dzieci i objęcie ich programami szczepień. Wielu sądziło, że UNICEF został powołany tylko tymczasowo, on jednak rozszerzał swoją działalność o nowe pola, m.in. ułatwianie dzieciom dostępu do edukacji. Za swoją działalność otrzymał w 1965 Pokojową Nagrodę Nobla. Niestety, Ludwik Rajchman już tego nie dożył, zmarł zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Pod koniec życia napisał w liście do wnuka: "Tak długie życie, jak życie Twojego dziadka, nauczyło go, że aby czegoś dokonać, nie wystarczy sam wysiłek. Trzeba jeszcze, by temu wysiłkowi towarzyszyło poświęcenie i służenie innym, bo gdy tego zabraknie, nie nada on prawdziwego sensu życiu".

Na podstawie książki Marty Aleksandry Balińskiej "Ludwik Rajchman Życie w służbie ludzkości"