Powodów jest co najmniej kilka. Naukowcy już jakiś czas temu rozwiali wszelkie wątpliwości, określając pszczołę "najważniejszą żywą istotą na planecie". Jak podawał The Earthwatch Institute , od tych owadów zależy 70 proc. światowego rolnictwa (inaczej 70 na 100 rodzajów żywności), a praca pszczół pozwala rozmnażać się roślinom, którymi żywią się miliony gatunków zwierząt. Bez pszczół fauna i flora Ziemi byłaby znacznie uboższa. Nie wspominając o miodzie, którego pozytywne właściwości znali już starożytni. Albert Einstein miał powiedzieć, że gdyby pszczoły zniknęły, ludziom pozostałyby 4 lata życia. Niezależnie od tego, czy słynny naukowiec rzeczywiście wypowiedział takie słowa (trwa o to spór), zniknięcie pszczół grozi nie tylko zachwianiem całych ekosystemów, ale też naszego bezpieczeństwa żywnościowego.
"Na świecie zniknęło nawet 90 procent pszczół. Przyczyny różnią się w zależności od regionu, ale wśród głównych wymieniane są m.in. masowe wylesiania, brak bezpiecznych siedlisk, choroby, brak kwiatów, stosowanie pestycydów, zmiany w zagospodarowaniu gleb" - podaje The Earthwatch Institute.
Użądlenie pszczoły. Zdjęcie ilustracyjne Sushaaa/shutterstock Sushaaa/shutterstock
Najprościej - zapylanie jest niezbędne do rozmnażania znacznej części roślin, w tym tych, którymi żywią się ludzi e i zwierzęta. Z opisanych przez naukowców ponad 200 tys. gatunków roślin kwitnących, a są to też - pamiętajmy - np. drzewa i krzewy owocowe, prawie wszystkie muszą zostać zapylone przez zwierzęta, aby wydać owoce i nasiona. "Niemal 90 proc. roślin kwiatowych do produkcji nasion wymaga większego lub mniejszego udziału zapylaczy. Zatem zapylacze to grupa zwierząt umożliwiająca niezakłóconą reprodukcję większości gatunków roślin tworzących ziemskie ekosystemy i będących podstawą naszej diety. Gatunki roślin zapylane przez zwierzęta stanowią 3/4 wszystkich roślin uprawnych, a ich plony zapewniają 1/3 globalnej wartości produkcji rolnej" - czytamy w opracowanej przez Greenpeace Narodowej Strategii Ochrony Owadów Zapylających.
Według szacunków wkład zwierząt zapylających kwiaty w światową gospodarkę wynosi od 153 do 265 mld euro rocznie, a w Polsce roczny udział zapylaczy w wartości produkcji rolnej to ponad 4 mld złotych. Lubisz jabłka, maliny, truskawki, ogórki czy pomidory? Bez aktywności zapylaczy tych smakołyków mogłoby nie być. Podobnie z ubraniami - ulubiona koszula lub spodnie? Bawełna też wymaga pracy zapylaczy. Lubisz kwiaty, dzikie rośliny, łąki? Nie mogłyby istnieć, gdyby nie owady zapylające.
I jeszcze prościej - bez zapylaczy człowiek musiałby zapylać uprawy roślin w inny sposób, np. ręcznie. Byłoby to i droższe, i mniej efektywne. Skutki zobaczylibyśmy na talerzu, w postaci mniej urozmaiconej diety, ale też w portfelu - żywność by podrożała.
Niedawno łódzka "Gazeta Wyborcza" informowała o "nieuleczanej chorobie atakującej pszczoły" . Chodzi o zgnilca amerykańskiego. Tylko w łódzkim wykryto 11 ognisk tej choroby, które zagrażają lokalnym populacjom. Degradacja siedlisk, pestycydy stosowane w rolnictwie, zanieczyszczenia czy właśnie choroby - to główne czynniki zagrażające owadom zapylającym. Dziś wiemy też, że dodać do nich trzeba kryzys klimatyczny wywołany przez człowieka. Globalne ocieplenie uderza w owady. Wzrost temperatury zaburza cykle kwitnienia roślin, powoduje ulewne deszcze, które niszczą rośliny i gniazda zapylaczy, susze przyczyniające się do zmniejszenia bazy pokarmowej owadów, wreszcie - wzrost temperatury sprzyja powstawaniu nowych pasożytów i chorób. Więcej gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla, to mniej składników odżywczych w niektórych pyłkach roślin, co nie pozostaje bez wpływu na kondycje odżywiających się nimi zapylaczy.
"Kryzys klimatyczny jest też jednym (ale nie jedynym) z powodów trwającego obecnie masowego wymierania gatunków. Postępuje ono w tempie szybszym nawet od tego, które zmiotło z naszej planety dinozaury. Owady należą do najbardziej narażonych gatunków - co roku ubywa ich 2,5 proc., co oznacza, że jeśli im nie pomożemy, w ciągu kilkudziesięciu lat mogą zniknąć zupełnie" - podaje Greenpeace.
Świat bez pszczół? Shutterstock Shutterstock
Jak może wyglądać nasze życie bez pszczół? Poranek dobrze jest zacząć od aromatycznej kawy. Sięgamy więc po puszkę a tutaj... pusto - kawowce zapylane są przez pszczoły. To może musli z jogurtem i owocami? Z musli zostały nam tylko płatki owsiane. Owies to zboże, a część zbóż obywa się bez pszczół. Owoce w sklepach są drogie i jest ich mało. Zapylaczy nie ma, więc człowiek musi ich wyręczyć. Jak obliczyli naukowcy z Massachusetts Institute of Technology, ręczne zapylenie hektara sadu jabłkowego to koszt 6-7 tysięcy dolarów (22-29 tysięcy złotych). Mleko na śniadanie? Jego ceny też szybują, bo krowy potrzebują paszy, a pasza to rośliny, których uprawa jest droga bez pomocy zapylaczy. Bez mleka znika większość naszych ulubionych potraw, najczęściej tych najbardziej odżywczych.
Poranna toaleta? Jak najbardziej - krótki prysznic, żeby oszczędzać wodę. Po nim wycieramy się najpewniej ręcznikiem ze sztucznego włókna i zakładamy sztuczne ubranie. Bez zapylaczy nie ma bawełny. W drodze do pracy próżno szukać pięknych krajobrazów, przepełnionych roślinnością - nie będzie miał ich kto zapylać. A po pracy? Wracamy do domu, który jest pełen sztucznych materiałów - obrusy, zasłony, poduszki - do ich produkcji potrzebna jest bawełna.
Czy to realny scenariusz? Chyba nikt z nas wolałby się o tym nie przekonać.