Zaczęło się od marzenia. Anna Jarvis, czyli nie do końca oczywista historia Dnia Matki

Grafton w Zachodniej Wirginii miastem jest właściwie tylko z nazwy. Domki rozrzucone na zielonych lesistych wzgórzach, łagodnie schodzących do doliny rzeki Tygart Valley River, niewiele zmieniły się przez ostatnie sto lat, a i sama senna miejscowość, sądząc po zdjęciach, niewiele się rozrosła. To właśnie tu narodziło się święto, które szturmem wzięło cały świat, a wszystko za sprawą Ann Jarvis.

Wirginia Zachodnia, górzysty stan porośnięty lasami, leży na północnym krańcu słynnego Pasa Biblijnego, opasującego południowo-wschodnie Stany Zjednoczone, a zamieszkałego przez rodziny konserwatywnych protestantów. Do takiej właśnie rodziny pobożnych metodystów, potomków Anglików i Niemców, należy urodzona w 1832 r. Ann Marie Reeves, panna z dobrego domu, córka lokalnego pastora. W wieku 18 lat poślubia Granville'a Jarvisa, również syna pastora, tyle że baptystę i rozpoczyna w swoim życiu nowy rozdział żony kupca. 

Od zawsze trochę w tyle 

Ciągnący się przez 2600 kilometrów wzdłuż wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych region Appalachów to pięta achillesowa USA. Ze względu na górzysty krajobraz te tereny od zawsze były odcięte od świata, kultury, technologii, nowych odkryć, od zawsze dwa kroki za resztą kraju. W XIX wieku nie jest inaczej. Górskie wioski położone w trudno dostępnych dolinach pozbawione są podstawowej opieki medycznej, umieralność noworodków jest dramatycznie wysoka. Dla Ann oznacza to rodzinną tragedię, większość z jej kilkunastu dzieci umiera przed osiągnięciem dorosłości na dur brzuszny, błonicę i ospę, przeżywa tylko czwórka. Ann zdaje sobie sprawę, że w zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku Stanów nie ma co liczyć na wielkomiejskie inicjatywy charytatywne, fundacje szpitali i personel w białych kitlach, postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce. Założone przez nią w pięciu miasteczkach regiony Kluby Pracy Matek angażują lokalne gospodynie, edukują kobiety w zakresie higieny i zbierają pieniądze na opłacenie pomocy rodzinom, których członkowie chorują. Do pracy u podstaw zostaje zaangażowany również szwagier Ann, James, który jako lekarz jest specjalistą od walki z nawracającymi epidemiami błonicy, wszystko w duchu protestanckiej pobożności. Myliłby się jednak ten, kto w matkach z Wirginii Zachodniej widzi jedynie gospodynie domowe. Trudne warunki Appalachów od zawsze budowały charaktery kobiet, które potrafiły dopiąć swego. Kiedy w połowie stulecia Stany Zjednoczone pogrążają się w bratobójczej wojnie, to właśnie przez te tereny przebiega granica między Północą a Południem. Na wschodnich stokach Appalachów zostają stoczone jedne z pierwszych potyczek, które naprędce zorganizowanym lazaretom dostarczają pacjentów. Kluby Pracy Matek zmieniają więc profil. Mimo nacisków, by opowiedzieć się po którejś ze stron w wojnie mężczyzn, kobiety twardo obstawiają przy neutralności i opatrują rany zarówno unionistom, jak i konfederatom. O poświęceniu i odwadze członkinie klubów niech świadczy fakt, że kobiety organizują też pomoc w obozach obu armii podczas epidemii błonicy i ospy, potencjalnie śmiertelnych chorób zakaźnych.

Trudny powrót do normalności 

Zakończenie Wojny Secesyjnej nie oznaczało zupełnego pokoju. Unioniści i konfederaci, żyjący obok siebie, nie byli w stanie przebaczyć wrogom, więc władze stanowe - znając determinację Ann w walce o pokój - zwracają się do niej o pomoc. Trzy lata po zakończeniu wojny, Ann Jarvis organizuje Dzień Przyjaźni Matek, wydarzenie, które ma dać głos matkom w żałobie i pogodzić weteranów z obu stron. Wydarzenie odbywa się w 1868 roku i mimo pogróżek, które dostają organizatorzy, kończy się sukcesem, wspólnym śpiewaniem patriotycznych pieśni i emocjonalnym pojednaniem. Resztę życia Ann spędza w Grafton, dalej udzielając się społecznie, ucząc w szkółce niedzielnej, walcząc o pokój i godząc zwaśnionych. Życie Ann Jarvis, żony, działaczki humanitarnej, ale przede wszystkim matki, to gotowy materiał na film - nie tylko o niej samej, ale o wszystkich amerykańskich matkach, które z poświęceniem i doskonałą organizacją pomagały słabszym. Ann zdaje sobie z tego sprawę i pod koniec życia wyraża życzenie ustanowienia dnia poświęconego celebracji macierzyństwa. Tutaj na scenę wkracza Anna, córka Ann. Dwa lata po śmierci matki, w drugą niedzielę maja, organizuje nabożeństwo ku jej czci i w uznaniu zasług w kaplicy w Grafton. Uczestnicy przypinają do ubrań białe goździki, by upamiętnić poświęcenie Ann i innych matek. Dalej sprawy toczą się coraz szybciej. W 1910 Dzień Matki zostaje zatwierdzony jako święto stanowe przez gubernatora Wirginii Zachodniej a Anna Jarvis rozpoczyna kampanię pisania listów. W długich epistołach, pisanych do wszystkich, którzy cokolwiek znaczyli - polityków, dziennikarzy, biznesmenów, Anna wyłuszcza powody dla których Dzień Matki powinien stać się świętem państwowym. Już cztery lata później Anna może odtrąbić sukces, w 1914 roku prezydent Woodrow Wilson ogłasza drugą niedzielę maja Dniem Matki w całych Stanach Zjednoczonych.

Od idei do święta obchodzonego na całym świecie

Idea święta rozlewa się po całym świecie i choć różne kraje wybierają różne daty, to wydaje się, że okolice 10 maja są terminem wybieranym najczęściej. Czasami Dzień Matki wiązany jest z Dniem Kobiet, tak jest na przykład w Rosji i byłych republikach radzieckich. W innych krajach, takich jak Tajlandia i niegdyś Japonia, obchodzi się go w dniu urodzin królowej lub cesarzowej. Koreańczycy podchodzą do tego święta równościowo i celebrują po prostu Dzień Rodziców. Dość nietypowo podeszli do tego tematu Ormianie, którzy za jednym zamachem obchodzą Dzień Macierzyństwa i Piękna, z kolei w wielu krajach arabskich to święto łączy się z przesileniem wiosennym. Do Polski pomysł celebrowania matek trafia dopiero w 1923 roku i aż do powojnia jest świętem ruchomym, którego organizacja pozostaje w gestii PCK. Trudno określić, kiedy 26 maja zostaje w polskim kalendarzu Dniem Matki, ale do dziś pozostaje jednym z ważniejszych i chętniej obchodzonych świąt niezwiązanych z religią.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.