Zobacz, jak relacja z dzieckiem wpływa na jego nawyki sięgania po alkohol

Jak mogłeś mi to zrobić? Nie tak cię wychowałem! - krzyczymy, gdy nasze dziecko po raz pierwszy wróci do domu pijane. Często bywa jednak tak, że wina leży po naszej stronie. Jak radzić sobie w takich sytuacjach? - Podstawową sprawą jest to, by w ogóle z dzieckiem być i rozmawiać - mówi psycholog dr Aleksandra Piotrowska.

Ewelina Celejewska: Kilka lat temu pojawiła się w sieci kampania społeczna kierowana do rodziców, którzy nadużywają alkoholu. Wideo przedstawiało kilka scenek z perspektywy 5-, 7-latków - mogliśmy zobaczyć, jak postrzegają oni pijanych opiekunów. Obrazy te są naprawdę wstrząsające. Skoro dla dzieci pijany rodzic jest "odrażającą kreaturą", to dlaczego później i tak sięgają po alkohol?

Aleksandra Piotrowska, psycholog, Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego, ambasador akcji "Trzymaj Pion" zainicjowanej przez Grupę Żywiec: Po pierwsze dlatego, że mają za sobą kolejne 5 czy 7 lat oddziaływania wzorców społecznych, a te nie propagują abstynencji. Dziecko ma czas, by nasiąknąć wzorcami picia. Oczywiście można dyskutować o tym, czy w dzisiejszych czasach rodzice są jeszcze autorytetami dla dzieci, ale nie ma się co oszukiwać - warunki, w jakich dorasta dziecko, mają wpływ na jego podejście do życia, pracy, kontaktów społecznych, a także sięgania po używki. Z badań wynika, że to właśnie rola rodziców jest najistotniejsza w kształtowaniu postawy i zasad młodszych nastolatków. Proszę wskazać, która polska uroczystość odbywa się bez alkoholu?

Jest nawet na chrzcinach. Dokładnie - chrzciny, komunie, święta, urodziny, imieniny. Nie jesteśmy narodem abstynentów, chociaż nie można też powiedzieć, że w światowym rankingu picia zajmujemy pierwsze miejsce. Trzeba jednak przyznać, że w Polsce alkohol na uroczystej imprezie jest elementem nieodzownym. I dzieci to widzą. Taki 6-latek postrzega pijanego rodzica jak potwora, ale 12-latek zdążył już nasiąknąć polską tradycją i przestaje ona go dziwić.

Pewnie zauważył już też, że czasami jest wesoło. Oczywiście! Obserwuje, że dorośli są tacy weseli, gdy piją. Na dodatek mówimy tu o początku dojrzewania, a więc momencie niezwykle trudnym w życiu człowieka. My - dorośli często to lekceważymy, mówiąc: poczekaj, dorośniesz to się pojawią prawdziwe problemy. To bzdura! Mówimy o okresie, w którym człowiek musi przestawić się z bycia potulnym dzieckiem, którym rządzą inni na bycie autonomiczną jednostką, która ma odpowiadać sama za siebie. Mówiąc w skrócie - przejmuje od rodziców i opiekunów odpowiedzialność za swoje postępowanie. W tym okresie szalenie ważne jest wykształcenie stabilnego i przyzwoitego obrazu samego siebie. A nie jest to łatwe, gdy każdego dnia na twarzy pojawiają się nowe pryszcze, przeżywamy zawody miłosne i jeszcze próbujemy walczyć o akceptację wśród rówieśników. To wszystko powoduje, że nastolatkowie są znacznie przesunięci na skali wrażliwości.

I do tego wszystkiego jeszcze ci rodzice, którzy niczego nie rozumieją i o wszystko się czepiają. Tak. Więc sama Pani widzi, że powodów do niezadowolenia, lęków, poczucia braku sensu życia i rozpaczy taki nastolatek ma wiele. Co w takich chwilach może dać ukojenie? Alkohol. Zmienia działanie układu nerwowego, dodaje odwagi i pewności siebie. Pozwala robić rzeczy, które wcześniej nie mieściły się w głowie, maskuje kompleksy. Sprawia, że rozum z mniejszą siłą koryguje i modyfikuje impulsywne zachowania - chce w chamski sposób odpysknąć rówieśnikowi czy rodzicowi, ale normalnie nie ma odwagi? Alkohol mu to ułatwia, dodaje lekkości i beztroski.

I łatwiej też pewnie zabłysnąć w grupie? W tym wieku jedna z najgorszych rzeczy, to bycie niezauważanym. Alkohol oczywiście dodaje odwagi i może ułatwiać nawiązywanie kontaktów, ale trzeba pamiętać, że grupa potrafi być też bezwzględna i z osoby pijanej zrobić pośmiewisko, co w dobie mediów społecznościowych jest dość popularne.

Rodzic powinien budować relację z dzieckiemRodzic powinien budować relację z dzieckiem pexels.com pexels.com

Cóż, takie mamy czasy. Dlatego tak ważne jest, by rodzice dorastali ze swoimi dziećmi, a wielu niestety nie zadaje sobie tego trudu. Co ma Pani na myśli? Niektórym rodzicom wydaje się, że to, co wypracowali sobie ze swoimi dzieciaczkami w pierwszych latach ich życia, będzie się sprawdzało także wtedy, gdy pociechy wejdą w okres dojrzewania.

Jakie błędy popełniamy najczęściej, wychowując nastolatków? To zależy od poziomu kulturowego rodziców - jedni potrafią zbluzgać dziecko tak, że uszy człowiekowi więdną! Inni posługują się ironią, wykpiwaniem w towarzystwie, kierowaniem ciętych uwag. Wówczas taki rodzic myśli, że okazał swoją przewagę, a upokarzając dziecko udało mu się czegoś je nauczyć. Musimy zrozumieć, że dla młodego człowieka to niewyobrażalny cios. On wtedy niemal "umiera" i nie dajmy się zwieść jego butnej minie. Przerażające jest to, jak niewielu rodziców szanuje swoje dzieci. A to właśnie w czasie pokwitania potrzeba respektu jest najważniejsza.

To właściwie o co ten cały dym? Może lepiej przymknąć oko i nie robić afery z tego, że 16-latek wypił po kryjomu dwa piwa. Niektórzy mówią: a co to za różnica, jeśli napije się, gdy ma 17 lat, przecież za 12 miesięcy będzie mógł sobie sam kupić. Ano jest różnica - albo przestrzegamy prawa, albo nie. W życiu wszystkich ludzi potrzebne są bardzo wyraźnie postawione granice. A może lepszym autorytetem będzie rodzic, który nie pije w ogóle? Nie. A czy to, że rodzic ma prawo jazdy i prowadzi samochód, a więc robi coś, czego dziecku nie wolno, oznacza, że jego autorytet znika? Nie. Przestańmy myśleć w ten sposób. Nie chodzi więc o to, by rodzic przekazywał dziecku komunikat "nigdy w życiu nie wolno tykać alkoholu", a "nie wolno tracić kontroli i upijać się, bo to jest nierozsądne, a przede wszystkim: nie wolno pić przed ukończeniem 18. roku życia, bo jest to sprzeczne z prawem".

A kiedy zacząć z dzieckiem rozmawiać o alkoholu? 18. urodziny to chyba za późno? Zdecydowanie. To tak jak z seksem - nie rozpoczynamy na ten temat rozmowy, gdy 16-latek pierwszy raz jedzie na obóz. Trzeba mieć świadomość, że okazje do kontaktu z alkoholem dziecko ma wiele lat wcześniej. Moim zdaniem nie ma żadnych granic wiekowych, kiedy powinniśmy zacząć takie rozmowy. Nie ma czegoś takiego, jak "ta jedna decydująca rozmowa", kiedy to posadzimy dziecko przy stole i powiemy mu prawdę o życiu, alkoholu i seksie. Co zabawne, rodzicom pomysł na takie rozmowy najczęściej przychodzi o parę lat za późno. Na każdym etapie rozwoju dziecka są momenty, w których można poruszać takie tematy bez tworzenia groteskowych okoliczności, za to używając adekwatnego słownictwa i argumentów. A my najczęściej mówmy: "Nie, bo nie". To naprawdę nierozsądne i nieskuteczne. Apeluję, by najpierw rodzic zadał sobie troszeczkę trudu i poczytał, jaki wpływ na rozwój dziecka ma alkohol, by mógł używać w rozmowie sensownych argumentów. Dzisiaj przecież nie wymaga to przekopywania biblioteki i rezerwowania kilku wieczorów, by posiąść taką wiedzę. Ważna jest też świadomość, że ten temat będzie wracał, a my musimy dysponować adekwatnymi do wieku i pytań odpowiedziami.

Ale żeby dziecko w ogóle chciało nas słuchać, nie mówiąc już o tym, żeby wzięło sobie do serca nasze słowa, musimy mieć z nim dobre relacje. Co to oznacza? Podstawową sprawą jest to, by w ogóle z dzieckiem być i rozmawiać. Trzeba być uważnym obserwatorem, bo dziecko nam wiele rzeczy pokazuje swoim zachowaniem, ale i ono potrafi szybko dedukować - widzi, że je zbywamy, mówiąc, że mamy coś ważnego do zrobienia, a w rzeczywistości przeglądamy zdjęcia na portalu społecznościowym. Naprawdę nie trzeba znać psychologicznych chwytów, żeby być dobrym rodzicem i traktować dziecko z uwagą, szacunkiem. Traktujemy dzieci jak swoją własność? Często jako bezmózgie stworzenia, którymi możemy sterować jak żelazkiem. Tymczasem są to niezależne od nas istoty ludzkie, które mają swój system wartości i przekonań, swoje postawy. Rodzic powinien być przeszczęśliwy, jeśli uda mu się wpłynąć na to, jakie te wartości są. To zależy od wielu czynników, ale jednym z nich jest właśnie uwaga i szacunek rodzica. Dziecko, jak każda inna istota, ma przypisaną niezbywalną godność - nie musi robić nic, by zasłużyć na traktowanie go z szacunkiem. Jak więc można powiedzieć do dziecka: musisz mi pokazać swoim zachowaniem, że zasługujesz na szacunek? Każdego człowieka należy tak traktować. Nawet tego, który już zrobił coś złego, a co dopiero mówić o nastolatku, który jest w trakcie stawania się osobą odpowiedzialną za swoje działania - dojrzałym człowiekiem.

Jakaś konkretna rada? Rodzic powinien funkcjonować tak, żeby dziecko miało przeświadczenie, że nawet jeśli dorosły nie jest w stanie czegoś zrozumieć, bo naprawdę nie musi się znać na wszystkim, to jest gotowy, by się dowiedzieć, poszukać odpowiedzi, dzielić z dzieckiem wagę sprawy. Słowem - przejmować się tym, co jest dla dziecka ważne, zamiast mówić "oj tam, przestań, to drobiazgi". Miłość? Zakochanie? Co ty o tym wiesz. Poczekaj jeszcze 10 lat, to porozmawiamy. Musimy wyzbyć się pogardy, wyższości, lekceważenia dziecięcych spraw. W domu powinny obowiązywać po prostu normalne zasady taktu i kultury. Dziecko musi mieć pewność, że rodzic jest gotów uczestniczyć w jego sprawach - problemach i radościach. Mówimy więc o niezbywalnej pewności - "jestem dla rodzica ważny". To nie znaczy, że my musimy każdą chwilę dziecku poświęcić, bo przecież mamy też swoje prawa i obowiązki, ale kiedy już jesteśmy z tym dzieckiem, to bądźmy z nim na sto procent. Myślę, że często zbywamy dzieci. Już nawet przedszkolne dziecko potrafi zrozumieć, że rodzic ma coś ważnego do zrobienia. Ale zdecydowanie łatwiej mu to zrozumieć, gdy rodzic jest poza domem i np. przyjmuje w gabinecie pacjentów, ale kiedy jest w domu i mówi mu, że nie ma czasu, trudniej mu to pojąć. I naprawdę czuje, gdy je zbywamy.

Wróćmy jeszcze na chwilę do bycia autorytetem. Są rodzice, którzy pozwalają dzieciom pić alkohol w domu. Ich zdaniem lepiej, żeby napiło się w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach, bo dzięki temu później nie upije się na imprezie. To jest jedna z prób racjonalizacji, które stosujemy w życiu po to, żeby móc nie najmądrzej postępować, a jednocześnie zachować o sobie przeświadczenie, że jestem rozsądnym człowiekiem. Jeśli mówimy, że nie wolno pić alkoholu poniżej danego wieku, ale jednocześnie pokazujemy, że wyjątkiem jest popijanie w towarzystwie mamusi lub tatusia, a więc osób pełnoletnich, to dlaczego to dziecko miałoby się nie napić z wujkiem czy starszym, pełnoletnim kolegą? Usunięcie z tego muru, wyznaczającego granicę, jednej cegiełki osłabia go. Powoduje, że on szybko znika, bo zaraz wypadną kolejne cegiełki. Załóżmy, że się zdarzyło - dziecko wraca pijane lub przyszło nam odbierać je z jakiegoś miejsca w stanie upojenia alkoholowego. Najczęściej krzyczymy: "Jak mogłeś mi to zrobić?", "Nie spodziewałam się po tobie czegoś takiego!". Albo: "Przecież obiecałeś!". Podłożem jest nasza bezsilność, brak kontroli. Z każdym rokiem dziecko coraz więcej czasu spędza bez nas, a próby uniemożliwiania tego są bez sensu. Musimy pogodzić się z tym, że w miarę jak nasze dziecko rośnie, my w coraz mniejszym stopniu możemy kontrolować jego zachowanie. Pozostaje nam liczyć, że wpoiliśmy mu jakieś normy i zasady, którymi się kieruje i które będą pełniły rolę pewnych "ograniczników". I teraz proszę sobie wyobrazić, że dziecko wraca do domu, a my czujemy od niego alkohol. Natychmiastowa, impulsywna reakcja, czyli wspomniane wcześniej wrzaski i wyrzuty, pokazuje naszą bezsilność. Niektórzy posuwają się do tego, że walą na odlew, bo wydaje im się, że taki szok będzie najlepszą reprymendą. Tak, jakby spoliczkowanie przez rodzica miało radykalnie zmienić postawę dziecka. Pojawia się też próba wzbudzania poczucia winy w dziecku ("Jak mogłeś") lub strachu ("Już nigdy nie wyjdziesz na imprezę"). Wszystkie te modele zachowań odgrywają pozytywną rolę jedynie w życiu rodzica, bo pozwalają mu rozładować emocje w danej chwili, ale innych pozytywów nie ma. Skuteczność? Zero. Ale też nie udawajmy, że nic się nie stało, że nie zauważyliśmy, że dziecko jest pijane.

Co więc robić? Niezależnie od tego, co zaszło - czy posunęliśmy się do rękoczynów, czy zwyzywaliśmy dziecko, trzeba przemyśleć sytuację na spokojnie i wrócić do sprawy następnego dnia. Nie powinno być mowy o złośliwie rzucanych uwagach, uszczypliwości, drwinie. Znajdźmy spokojny czas na spokojną rozmowę. I do tej rozmowy proszę się przygotować. Mam nadzieję, że już w poprzednich latach miały one miejsce, a to nie jest pierwsza sytuacja, w której zamierzamy z dzieckiem rozmawiać o alkoholu. Rodzic musi dysponować wieloma argumentami przemawiającymi za abstynencją nieletnich. "Nie, dopóki jesteś na moim utrzymaniu" - choć jest częstym argumentem, nie ma żadnej mocy. Jak ma to trafić do psychiki młodego człowieka, który walczy o niezależność? I zapewne czuje się dorosły? Jakie mogą być konsekwencje tak ostrej reakcji? Może nieodwracalnie zerwać więzi. Bywa tak, że dziecko upewnia się, że z rodzicem nie da się o niczym porozmawiać. On wie swoje i nie przyjmuje żadnych argumentów. I to jest straszne, bo pozornie w tej rodzinie przez najbliższe lata mogą być poprawne stosunki, ale nie ma tak naprawdę dobrej, głębokiej relacji. A dlaczego ona jest taka ważna? Bo im mocniejsza nasza więź z dorastającym człowiekiem, tym większy mamy wpływ na to co on sądzi i jaki system moralny buduje. Doprowadzić do zerwania więzi to pozbawić się wpływu wychowawczego. Możemy być w dalszym ciągu sierżantem, możemy pilnować i zakazywać. To będzie działało, dopóki dziecko nie będzie miało swojego dochodu i pozostanie mu się podporządkowywać, ale tak naprawdę autorytetem dla niego nie będziemy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.