Życie zaczyna się po pięćdziesiątce. "Największą barierą są ograniczenia w głowie"

Tomasz w grudniu kończy 55 lat i tańczy tango, Jola ma 60 lat i leci do Uzbekistanu, Krzysztof i Joanna, oboje po siedemdziesiątce, pływają kajakiem a Ela, 53 lata - podróżuje, pisze bloga, inspiruje rówieśniczki do działania. Czy nadszedł czas, żebyśmy zmienili nasze postrzeganie wieku dojrzałego?

Polskie społeczeństwo się starzeje. Na alarm biją ekonomiści, media, rząd, socjologowie, wszelkiego rodzaju eksperci. Z biegiem czasu odsetek Polaków po 50. roku życia będzie rósł, aktualnie jest to około 30%, za trzydzieści lat będzie to około 50%. Czy dojrzały wiek to tylko zbliżające się widmo niedołężności i załamania się systemu emerytalnego?

Pokolenia 50+ zmuszają nas do zmiany optyki i przesunięcia granicy, za którą zaczyna się starość. Wraz ze zmianą struktury wiekowej społeczeństwa, zmienia się też podejście do życia "silversów". Dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie prowadzą zupełnie inne życie, niż ta sama grupa wiekowa jeszcze kilka lat temu. Są aktywniejsi, otwarci na nowe doświadczenia, chcą dłużej zostać na rynku pracy. Według raportu Deloitte "Voice of the Workforce in Europe", 77% pracowników po pięćdziesiątce chce pracować na emeryturze. To o 11 punktów procentowych więcej, niż wyniosła średnia z wybranych analizowanych krajów Europy. Więcej czasu, stały dochód, brak obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci, dają dojrzałym Polakom możliwości, których nie mieli dwie, trzy dekady temu, kiedy zmiany ustrojowe, małe dzieci i nowe możliwości zawodowe pochłaniały ich uwagę.

To nie przypadek, że w mediach coraz więcej słyszymy o osobach, które odniosły sukces na emeryturze: modelka Helena Norowicz, kajakarz Aleksander Doba, właścicielka lodziarni Lucyna Orłowska, znana jako Babcia Lucyna, czy DJ Wika, kultowa już didżejka warszawskiej sceny muzycznej. Na początku traktowane jako ciekawostka, dziś wyznaczają pewien stały trend.

A jak jest z tym bardziej psychologicznym aspektem samopoczucia? - Kiedy obserwuję pacjentów w różnych przedziałach wiekowych, nasuwa mi się na myśl taka refleksja, że w pewnym wieku wyrasta się z kompleksów i z potrzeby udowadniania swojej wartości - mówi psycholog Katarzyna Kucewicz z Ośrodka Psychoterapii Inner Garden. - Bardzo często, zbliżając się do pięćdziesiątki naturalnie znika ta dziecięca chęć aprobaty ze strony otoczenia i w jej miejsce wchodzi potrzeba troski o siebie, o swoje granice. Docenianie harmonii, równowagi, a nie tego by coś udowodnić, wygrać jakiś wyścig. Dlatego mówi się, że ludzie dojrzewając i doroślejąc stają się spokojniejsi - dodaje.

"Masz tylko jedno życie"

Z Elą Hübner, autorką bloga Fajna Baba Nie Rdzewieje i żywym dowodem na prawdziwość psychologicznych obserwacji, spotykam się w kawiarni w centrum miasta. Na swoim blogu pisze o byciu "kobietą nierdzewną", czyli o tym jak wbrew stereotypom mieć spełnione i satysfakcjonujące życie po pięćdziesiątce. Nie musi się przedstawiać - energiczna, wysportowana pięćdziesięciotrzylatka w kolorowej sukience z odkrytymi ramionami wchodząca do kawiarni - to musi być ona.

Co jest największą przeszkodą w byciu aktywnym po pięćdziesiątce? Moi rozmówcy są zgodni - ograniczenia są w głowie. - Wydaje mi się, że niektórzy z jednej strony uważają, że to, co robię jest dziwne, ale też trochę mi zazdroszczą. Od młodszych kolegów słyszę, że muszą do mnie przyjść na przeszkolenie, ale tak naprawdę nic nie robią ze swoim życiem - opowiada Jola Rydkodym, podróżniczka i blogerka, lat 60.

Ela Hübner żyje zgodnie z motto Mae West: "Masz tylko jedno życie, ale jeśli przeżyjesz je właściwie, jedno życie wystarcza". - Kiedyś żaliłam się na coś po raz kolejny mojej przyjaciółce, psycholożce - opowiada Ela. - W końcu ona powiedziała, że albo coś z tym zrobię, albo ona nie chce o tym słuchać. Miała rację, to dało mi kopa do działania". Zdaniem Eli nie ma innego sposobu na dobre, ciekawe życie niż po prostu zrobić pierwszy krok i robić to, na co się ma ochotę, choćby wbrew opiniom otoczenia. Nawet jeśli miałoby to być coś tak prostego, jak wyjście na brydża. Można zacząć od spisania swoich planów i marzeń na kartce.

Żyj aktywnieŻyj aktywnie pexels.com pexels.com

Najważniejsze - kontakt z drugim człowiekiem

W 1938 roku na Uniwersytecie Harvarda rozpoczęto najdłuższe, bo trwające do dziś, badanie podłużne rozwoju psychiki dorosłych mężczyzn. Przez całe życie, co dwa lata, badani dostawali do wypełnienia kwestionariusz, uczeni robili również wywiady z ich rodzinami. Z grupy 724 osób do dziś żyje 19 mężczyzn, a psychologowie, na podstawie unikalnego w swoim bogactwie materiału badawczego, mogli sformułować kilka wniosków, z których najciekawszy brzmi: gdybyśmy mieli wyodrębnić jeden czynnik, który spowalnia starzenie się, zatrzymuje choroby i dłużej zachowuje ostrość umysłu, to byłyby to relacje międzyludzkie. Osoby, które prowadziły bogate życie towarzyskie, zawierały i pielęgnowały głębokie znajomości oraz dbały o jakość swojego małżeństwa, rzadziej i później zapadały na choroby wieku podeszłego.

Towarzystwo jest więc bardzo pożądane, a jego brak wydaje się być przeszkodą w byciu aktywnym, zwłaszcza dla osób, których związki nie dotrwały do jesieni życia. - Przez wiele lat podróżowałam z mężem i z dziećmi. Mogliśmy oszczędzać na wyposażeniu domu, ale na wakacje co roku musieliśmy wyjechać, bo to okazja na wzmacnianie więzi rodzinnych, która już się nie trafi - opowiada Jola Rydkodym. W 2013 roku odszedł ukochany mąż Joli, Piotr, a dzieci zdążyły już wyfrunąć z gniazda. Sposobem na dobre przeżycie żałoby okazały się podróże. Kompani do wyjazdów rekrutują się zarówno ze znajomych z dawnych lat, jak i z oddziału PTTK w Stalowej Woli. Źródłem nowych znajomości okazał się też Internet, a konkretnie forum górskie, na którym Jola jest moderatorką. - Nie pojechałabym w podróż z człowiekiem, którego nigdy wcześniej nie spotkałam, ale przez forum i bloga poznałam sporo osób i te znajomości zaowocowały wspólnymi wyjazdami - podkreśla.

Stwórz okazję

Co jednak zrobić, kiedy w okolicy brakuje nie tylko towarzystwa, ale i okazji do uprawiania wybranej aktywności? Według Tomasza Lisonia z Tychów, trzeba ją po prostu stworzyć. Rodzina Lisoniów zawsze dbała o to, by dzieci były aktywne. Całą rodziną pływali, jeździli na rowerach i na nartach, a do tego Tomasz sam realizuje się w fotografii. Kiedy w domu pojawił się pies, ojciec i syn zaczęli uprawiać agility - konkurencję polegającą na bieganiu z psem po torze przeszkód, pokazując pupilowi, które z nich ma pokonać. - Narty, pływanie, to są wszystko aktywności indywidualne, a ja chciałem wyjść do ludzi - tłumaczy Tomasz. - Agility to sport, który uprawia się w grupie.

To było 12 lat temu. Dziś Tomasz jest wiceprezesem Klubu agility "Hopster", a jego entuzjazm jest zaraźliwy. - Miałem kiedyś kolegę, typowego informatyka, który brał dwa tygodnie urlopu, kiedy wychodziła nowa gra. Zainteresowałem go agility na tyle, że teraz ma dwa psy i kupuje samochód z większym bagażnikiem, żeby móc je wozić - podkreśla. Największą pasją Tomasza jest jednak tango. To za sprawą jego i jego żony, Zuzanny, mieszkańcy Tychów mogą cieszyć się pierwszą w mieście milongą, czyli regularnymi wieczorkami tanecznymi z tangiem. - Początki organizacji warsztatów dla nas i znajomych były trudne, ale było warto - poznaliśmy mnóstwo pozytywnych ludzi - komentuje Tomasz.

Jola na każdą wymówkę ma kontrargument. Brak pieniędzy? Przy odpowiednim planowaniu można pojechać w siedmiotygodniową podróż samochodem z przyczepą po Norwegii w cenie wakacji w Polsce - i to z nauczycielskiej, niewielkiej pensji. W lipcu 2015 roku taką podróż odbyła z koleżankami. Średnia wieku - 56 lat. Panie przejechały z najbardziej na południe wysuniętego punktu - Lindesnes aż na Nordkapp.

Najtrudniej jest się przełamać. Dla Joli takim momentem zwrotnym okazał się wyjazd na trekking na Teneryfę. - Mój syn, Kuba, zadzwonił do mnie i powiedział, że przewoźnik lotniczy otwiera nowy kierunek i trzeba polować na okazję - opowiada Jola. Taka okazja się znalazła, ale oznaczało to, że trzeba samodzielnie zarezerwować lot, odprawić się online, a potem jeszcze wynająć samochód na wyspie. - Mój angielski nie jest najlepszy, bardzo się denerwowałam, było mnóstwo momentów, w których coś mogło pójść nie tak, od bramek na lotnisku, przez dogadanie się w obcym kraju, po zwrot auta do wypożyczalni, ale - o dziwo - wszystko poszło gładko, a ta podróż dodała mi skrzydeł i apetytu na więcej - dodaje. Od pamiętnej podróży na Teneryfę upłynęło trochę czasu, a na blogu zatytułowanym "Kto chce, szuka sposobu" , pojawiły się kolejne relacje: ferraty w Dolomitach, trekking po pustyniach, Kamczatka, rowerowy szlak Green Velo, pieszy szlak Camino Portugalskie, a w planach - Uzbekistan. Kiedy, jeśli nie teraz?

Siedemdziesiątka to nowa dwudziestka

Jak długo można być aktywnym? Patrząc na Joannę i Krzysztofa, którzy siedemdziesiąte urodziny mają już za sobą, wydaje się, że w nieskończoność. W 2010 roku, kiedy mieli 60 i 65 lat, zostali członkami antarktycznej wyprawy Polskiej Akademii Nauk, pracowali na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego, prowadząc obserwacje naukowe oraz niezbędne remonty i naprawy. Kiedy pytam ich o tę wyprawę, Krzysztof macha ręką i mówi: - Żeby robić rzeczy ciekawe, nie trzeba jechać na koniec świata. W Polsce chodzą po jaskiniach, po górach, są zapalonymi kajakarzami i żeglarzami. Po podwarszawskim Zalewie Zegrzyńskim pływają łodzią, którą własnoręcznie zbudował Krzysztof. Za to Joanna cztery lata temu zdobyła bułgarski Wichren, szczyt wyższy od naszych Rysów.

Zmiana podejścia, otwarcie się na nowe doświadczenia i zmiana nawyków zdrowotnych, nawet w późnym wieku, jest inwestycją na przyszłość. Badania brytyjskich uczonych z University College London, na próbie 3200 osób 60+, wykazały, że osoby, które są towarzyskie, robią to, co sprawia im przyjemność i mają pozytywne podejście do życia, wolniej się starzeją i rzadziej zapadają na choroby. Ci, którzy nie czują się szczęśliwi po pięćdziesiątce, mogą spać spokojnie - najlepsze wciąż przed nimi. Według badań London School of Economics, życiowa satysfakcja osiąga szczyt w 23. roku życia, a potem powoli spada do około 55. roku życia, po to, by kolejny szczyt osiągnąć w okolicach 69. urodzin.

Kiedy pytam Eli Hübner o coś, co ostatnio zrobiła po raz pierwszy w życiu, nie może się zdecydować co było ostatnie - wystąpienie w teledysku zespołu Sound'n'Grace, a może morsowanie? Chyba kurs didżejski? Trudno powiedzieć, w końcu było tego sporo.

Copyright © Agora SA