Jak to jest być kobietą w "ścisłej" branży? Zapytaliśmy inżynierki, programistki, geolożki...

Od paru lat na sile przybiera ruch promujący i nagłaśniający kobiecy wkład w naukę. Wikipedyści uzupełniają hasła o kobietach na Wikipedii, jak grzyby po deszczu wyrastają grupy wsparcia dla kobiet, które uczą się programowania, a politechniki dwoją się i troją by przyciągnąć studentki.

Kobiet w STEM, czyli w Science, Technology, Engineering, Mathematics (Nauki przyrodnicze, technologia, inżynieria, matematyka) wciąż jest mało. A jak radzą sobie te, które wybrały tę ścieżkę? O odpowiedź poprosiłam przedstawicielki różnych dziedzin - od projektantki gier komputerowych po wirusolożkę zajmującą się nietoperzami.

Ewa : Pracuję jako projektantka gier komputerowych, wymyślam ich mechanikę. W moim zawodzie liczy się matematyka i programowanie, które stereotypowo są uznawane za męskie dziedziny. Od zawsze interesowałam się grami, wiedziałam, że to jest to, co chcę robić w życiu. Branża gier jest czasem nazywana branżą marzycieli: trudno się do niej dostać, a przychodzą do niej ludzie, którzy mogliby dostać znacznie lepiej opłacaną pracę gdzie indziej. Trzeba mieć naprawdę mocną motywację, żeby tu pracować i się utrzymać na tym rynku. Może dlatego ze strony kolegów z branży widzę głównie szacunek, że robię to, co robię i że zapracowałam sobie na to.

Trochę inaczej jest z graczami, oni podchodzą do gier bardzo emocjonalnie, zwłaszcza kolejnych tytułów w serii do której mają sentyment. Niewielka ale dość zauważalna grupa uważa też gry wideo za swoje męskie terytorium i niektórzy z nich reagują agresywnie na kobiety związane z tą branżą. Zdarzało się, że kiedy gra nie odpowiada oczekiwaniom, twórczynie w zespole produkującym dany tytuł dostawały wiadomości z pogróżkami, nawet jeśli to nie one zawiniły. Oczywiście, każdy może dostać takie pogróżki, mężczyźni też, ale kobiety są na to bardziej narażone.

Ania Macioszek : Studiowałam bioinformatykę, teraz robię doktorat z informatyki, zajmuję się uczeniem maszynowym, czyli sztuczną inteligencją. Aktualnie skupiam się na sekwencjonowaniu DNA. Programy, które piszę, pomagają zdiagnozować ryzyko zachorowania na nowotwory.

Miałam aż 6 sióstr więc rodzice starali się nas wychować nie narzucając żadnych stereotypowych ról. W firmie w której teraz pracuję jestem jedyną kobietą w dziale IT. Fakt, czuję się czasami traktowana inaczej: koledzy są dla mnie bardziej uprzejmi i szarmanccy niż dla siebie nawzajem. To miłe, ale trochę przeszkadza się zaaklimatyzować w firmie, chciałabym się czuć członkinią zespołu a nie księżniczką. Za to kiedyś na konferencji byłam świadkiem sytuacji, w której prelegent, profesor, spojrzał na salę i powiedział "Widzę tu dużo pań, zakładam, że to osoby towarzyszące". To był tekst poniżej pasa.\

Widzę, że kobiet pracujących w STEM jest coraz więcej, to super, ale mam mieszane uczucia jeśli chodzi o zachęcanie dziewczyn do technologii i nauki. Z jednej strony takie akcje są potrzebne, ale zdarza się, że traktują kobiety protekcjonalnie.

Dr Anna Adamczyk: Kończyłam mechanikę i budowę maszyn, a potem pracowałam w Instytucie Geofizyki Polskiej Akademii Nauk, gdzie obroniłam doktorat. Tak naprawdę feministkę zrobiły ze mnie moje studia. Pamiętam, że kiedyś na pierwszych zajęciach do sali wszedł wykładowca i powiedział "Widzę, że mamy w grupie panią, będę musiał mówić wolniej". Kiedy zostałam zaproszona na staż w Europejskiej Agencji Kosmicznej jedyną przeszkodą była kolizja terminów - miałam mieć wtedy kolokwium z mechaniki. Taki staż to jest niesamowita okazja - można porozmawiać i pracować z topowymi ekspertami. Poszłam więc do wykładowcy z prośbą o możliwość pisania testu z inną grupą. Bardzo się oburzył i zaczął krzyczeć prosto w mój dekolt, że to, że świetnie się uczę nie oznacza, że nie można mnie wyrzucić ze studiów. Na staż oczywiście pojechałam, a z tego przedmiotu miałam poprawkę.

Później, kiedy zajmowałam się pracą naukową na Polskiej Akademi Nauk organizowano nam warsztaty pod hasłem "Stylowa ja" z okazji Dnia Kobiet. W sytuacji kiedy kobiety w akademii nie są traktowane serio, mają trudniej niż mężczyźni, podkreślanie ich wyglądu jest zupełnie nie na miejscu. Oczywiście panowie nigdy nie mieli warsztatów o tym jak dobierać krawat do koszuli, i słusznie, wszyscy jesteśmy w pracy, to nie jest miejsce na takie wydarzenia.

Po studiach sytuacja zmieniła się na lepsze. Pracuję w dużej międzynarodowej firmie w której zajmuję się data science - badaniami rynku. Razem ze mną pracuje dużo kobiet, a firma ma wysokie standardy antydyskryminacyjne, nie zdarzyło mi się tu nic nieprzyjemnego.

Emilia Skirmuntt : Obecnie robię doktorat z wirusologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Oksfordzkim, konkretnie - badam nietoperze i wirusy które przenoszą. Wcześniej, w Polsce, skończyłam zootechnikę, a potem, już w Wielkiej Brytanii, zrobiłam dwie magisterki, jedną z nauk biomedycznych a drugą z medycyny sądowej.

Obserwuję, że w naukach przyrodniczych studia zaczyna więcej kobiet niż mężczyzn, natomiast później te proporcje się zmieniają: jest więcej mężczyzn-doktorów i znacznie więcej mężczyzn profesorów. Na ten temat przeprowadzono wiele badań i one pokrywają się z tym, co widzę. Myślę, że wynika to z presji wywieranej na kobiety, pchającej je do zajęcia się domem. Zabiera to czas w którym można pisać kolejne artykuły, prowadzić badania lub jeździć na konferencje. Mężczyźni nie mają takich problemów.

Akurat Uniwersytet Oksfordzki stara się pomóc członkom akademii godzić życie prywatne z zawodowym, zwraca się też uwagę na to, żeby wyrównywać liczbę kobiet i mężczyzn w nauce. Na początku studiów zdarzali się jednak profesorowie, którzy podczas oceny projektów obniżali oceny grupom w których były tylko dziewczyny, albo sugerowali, że to panowie odwalili całą robotę. Być może miałam pecha, że trafiłam na akurat takich wykładowców, ale widzę też, że to się zmienia na lepsze.

Małgorzata Cegiełka : Jestem doktorantką na Wydziale Geologii UW. Sama geologia to dziedzina dość mocno zdominowana przez mężczyzn: w Polsce praca geologa na wiertniach jest wykonywana praktycznie tylko przez mężczyzn, a w kopalniach, kamieniołomach i przy badaniach terenowych też są zdecydowanie częściej wybierani niż kobiety. Zdarzało mi się słyszeć niby zabawne komentarze starszych profesorów o tym, że dziewczyny przychodzą na mineralogię, bo lubią błyskotki. Geolożkom jest trudniej niż geologom - mężczyźni są preferowani przy zatrudnianiu na wydziale, bo panuje stereotyp, że facet to "i artykuł napisze i gniazdko naprawi". Te lukratywne ścieżki kariery, praca w dużych koncernach energetycznych, naftowych, przy wydobyciu złóż, albo w Państwowym Instytucie Geologicznym też są raczej obsadzone przez mężczyzn, ale i tak teraz jest lepiej niż kilkanaście lat temu.

Dr inż. Mirosława Długosz : Pracuję na AGH w Katedrze Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej. Naukowo zajmuję się tworzeniem rozwiązań dedykowanych fizjoterapeutom, które będą im pomagać w diagnostyce i terapii. Od czasów szkoły średniej wiedziałam, że chcę robić coś związanego z inżynierią i medycyną, ale wówczas jeszcze nie istniała w Polsce inżynieria biomedyczna jako kierunek studiów. Mój wybór padł na fizykę medyczną. Na pierwszym roku studiów poznałam dziewczyny, które miały podobne do moich zainteresowania i razem stworzyłyśmy studenckie koło naukowe, które zrzeszało studentów zainteresowanych bioinżynierią z różnych wydziałów, zanim oficjalnie powstała Międzywydziałowa Szkoła Inżynierii Biomedycznej. Na jednym z naszych spotkań zauważyliśmy, że w Polsce nie istnieje żaden podręcznik, który zawierałby interdyscyplinarną wiedzę z interesującej nas dziedziny, więc postanowiliśmy doprowadzić do jego powstania. Ówczesny rektor, profesor dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz zapalił się do pomysłu stworzenia takiego zbioru i pomógł nam go zrealizować.

Kobiety, które decydują się na godzenie kariery naukowej z rolą matki na pewno nie mają łatwo. Jednak mogłabym przytoczyć wiele przykładów - ja jestem jednym z nich - że jest to możliwe. Potrójne macierzyństwo nie przeszkodziło mi w pisaniu i obronie doktoratu oraz w realizacji moich badań naukowych. Kobietom, które interesują się nauką, chciałabym powiedzieć, żeby w siebie uwierzyły, to wcale nie jest tak trudne jak się wydaje. A jeśli tylko chcą - na pewno jest możliwe!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.