Strefa 51 i MK-Ultra. Teorie spiskowe, które okazały się prawdą

Możecie nie wierzyć, ale są na świecie takie teorie spiskowe, które z czasem okazały się prawdą. Całkiem nieźle udokumentowaną. Niektóre z tych zdarzeń, gdy zostały ujawnione, wstrząsnęły światem.

Widmo atomowej zagłady z czasów zimnej wojny sprzyjało powstawaniu paranoi po obydwu stronach żelaznej kurtyny. W tym klimacie wyobraźnia podpowiadała cywilom najróżniejsze scenariusze - od ataku z orbity ziemskiej po masowe halucynacje. Nie tylko "wrogi" rząd, ale i ten własny nie pozostawał poza kręgiem podejrzeń.

Teorie spiskowe o tym, że agencje wywiadowcze podejmują próby kontroli myśli i zachowań obywateli kwitły w najlepsze. Jak miało okazać się po latach - niebezpodstawnie.

MK-Ultra, czyli kontrola umysłu za pomocą LSD

W latach 50., po zakończeniu wojny koreańskiej, rząd USA podejrzewał ZSRR, Chiny i Koreę Północną o próby prania mózgów u amerykańskich i południowokoreańskich jeńców wojennych. W odpowiedzi na doniesienia agencji wywiadowczych, w 1953 roku ówczesny dyrektor CIA Allan Dulles zatwierdził rozpoczęcie ściśle tajnego projektu o kryptonimie MK-Ultra.

Do dziś nie wiadomo dokładnie, jakie eksperymenty były wtedy przeprowadzane, ponieważ większość akt projektu została zniszczona. Z zeznań świadków i ocalałych dokumentów wynika jednak, że CIA przeprowadzało badania rodem z fantastyki naukowej. W latach 1953-73 zostało przeprowadzonych ponad 150 eksperymentów, których przedmiotem była kontrola ludzkich myśli i zachowań. Do badań używano środków psychodelicznych (głównie LSD), metod hipnozy, elektrowstrząsów i programowania podprogowego. Działo się to nie tylko w tajnych rządowych obiektach, ale też w szpitalach, więzieniach, na uniwersytetach, a nawet na terytorium Kanady. Część z tych działań była nielegalna w świetle amerykańskiego prawa - szczególnie te, w których obywatele, nie wiedząc o tym, otrzymywali środki halucynogenne.

Projekt został oficjalnie zakończony w 1973 roku, z mizernymi rezultatami. Jak wynika z dokumentów, które ocalały po zamknięciu MK-Ultra, nie udało się osiągnąć zamierzonych efektów. Środki halucynogenne i inne metody, którym poddawano pacjentów, były zbyt nieprzewidywalne, by mogły być stosowane w wojsku. Do akt programu ostatecznie dotarła zaś prasa, która skłoniła Kongres do rozpoczęcia śledztwa i odtajnienia całości dokumentacji w 1977 roku.

Naziści w USA

Czy Adolf Hitler rzeczywiście uciekł z Berlina zdobytego przez siły sprzymierzonych? Choć odtajnione w 1991 roku akta KGB zdają się temu przeczyć, do dziś wielu ludzi w to wierzy. Na potwierdzenie tej hipotezy brak jednak jednoznacznych dowodów. Istnieją za to inne, potwierdzające ucieczkę za ocean pewnej szczególnej grupy nazistów.

Gdy II wojna światowa zbliżała się ku końcowi, siły amerykańskie i brytyjskie sprzymierzyły się w celu przejęcia jak największej ilości technologii militarnej wroga. W tym celu powstały specjalne oddziały, które - poruszając się tuż za linią frontu - przeszukiwały niemieckie fabryki i placówki naukowe. W marcu 1945 roku na uniwersytecie w Bonn odkryto, dzięki pomocy polskiego technika laboratoryjnego, ważny dokument - tzw. listę Osenberga. Znajdowały się na niej nazwiska naukowców zaprzęgniętych do pracy przy machinie wojennej III Rzeszy. Na jej podstawie listy wytypowano cele tajnej operacji o kryptonimie "Paperclip" ("Spinacz").

Polegała ona na przetransportowaniu niemieckich naukowców i inżynierów do USA i zaangażowaniu ich do pracy przy projektach amerykańskiego i brytyjskiego przemysłu. W ten sposób w kolejnych powojennych latach zostało "znaturalizowanych" prawie 2000 obywateli Niemiec. Choć cała operacja była tajna, wiedza o niej szybko zaczęła przedostawać się do opinii publicznej, tworząc grunt pod liczne plotki i teorie spiskowe. Rząd USA szybko zdał sobie sprawę, że dłużej nie może utrzymać tajemnicy i już na początku lat 50. oficjalnie zaczął przyznawać się do udziału niemieckich naukowców we flagowych amerykańskich przedsięwzięciach - w tym współtworzeniu technologii w jednej ze znanych dziś rządowych agencji: NASA.

Strefa 51 - lotnisko kosmitów

Prawdopodobnie jedną z najbardziej znanych teorii spiskowych jest ta o Strefie 51. Samo istnienie strefy jeszcze do niedawna objęte było rządową tajemnicą. Mimo to, zastępy domorosłych śledczych zlokalizowały ją już dekady temu - nieopodal jeziora Groom, w pustynnej części Nevady.

Działalność Strefy rozpoczęła się niedługo po wojnie koreańskiej, w 1955 roku. Według odtajnionych dokumentów, odbywały się tam testowe loty samolotów szpiegowskich U-2. Z tego powodu wstęp do strefy był surowo wzbroniony. Do dziś dojazdu chronią patrole, zaś wokół granic rozstawione są zamaskowane wykrywacze ruchu. Nieupoważnione wejście na teren strefy może grozić nawet śmiercią.

Aura tajemnicy wokół lotniska i oficjalne zaprzeczenia rządu o jego istnieniu były pożywką dla dziesiątek teorii spiskowych. Na terenie Strefy 51 miały znajdować się szczątki rozbitego statku kosmitów z Roswell, miało to być miejsce spotkań z pozaziemskimi istotami, fabryka broni kontrolującej pogodę, a także obszar eksperymentów z podróżą w czasie.

Pierwsze pełne i oficjalne potwierdzenie istnienia strefy padło prawie 60 lat po jej utworzeniu - w 2013 roku. Dokonało tego samo CIA, które upubliczniła historię samolotów U-2 i OXCART, wskazując Strefę 51 jako miejsce ich testowania, a także publikując mapę całego obszaru. Było to efektem prośby Archiwów Bezpieczeństwa Narodowego, które powołało się na ustawę o swobodnym dostępie do informacji.

Mimo to, dostęp do lotniska wciąż objęty jest całkowitym zakazem. Dzięki temu nimb tajemniczości nie zniknął zupełnie, a teorie spiskowe żyją dalej, wciąż pobudzając wyobraźnię milionów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.