"Pan szyje garnitur, ja szukam narzeczonej." Luksus na miarę prosto z Warszawy

W śródmieściu Warszawy jest najstarszy salon krawiecki, istniejący od 1894 roku. Dziś prowadzą go potomkowie założyciela marki Edwarda Zaremby, trzecie pokolenie. Wnuk - Maciej Zaremba - podtrzymuje tradycje krawiectwa miarowego i przyciąga międzynarodową klientelę.

- Wciąż zdarza mi się tłumaczyć, dlaczego nie wykonam kopii garnituru ze zdjęcia, dlaczego nie uszyję czarnego garnituru na okazję inną niż pogrzeb, dlaczego nie wykonam niczego, co nie mieści się w moim stylu, jak np. wąski krawat i klapy. Dlaczego ten zabieg stylistyczny to celowe działanie, a nie błąd w sztuce - mówi Maciej Zaremba.

Gdzie adwokat spotyka się z klientem

W jego sklepie bywa tłumnie, choć na co dzień jest tam raczej kameralnie. Urządzony w tradycyjnym stylu, rodzinny salon krawiecki, pachnie mocną kawą, męskimi perfumami i wysokiej jakości wełną. Tu mężczyźni spędzają dłuższą chwilę, rozkoszując się szeroką ofertą garniturów i dodatków: guzików, krawatów, eleganckich kapeluszy. Niepowtarzalny styl w połączeniu z wysokiej klasy materiałami i szyciem ręcznym, gwarantuje mężczyznom namiastkę dawnej, warszawskiej elegancji z odrobiną nowoczesnego szyku.

Większość klientów odwiedza Macieja nawet kilka razy w miesiącu, przyjeżdżają z drugiego krańca Polski albo przylatują z zagranicy. W salonie pojawia się wielu celebrytów, jednak Zaremba - w ślad za dziadkiem - dba o dyskrecję.

Zakład krawiecki Macieja ZarembyZakład krawiecki Macieja Zaremby Fot. Maciej Kruger Fot. Maciej Krüger

Klienci Macieja nie zawsze chwalą się swoją profesją, choć niektóre elementy w ich garniturach zaskakują. - Zdarzało się nam szyć garnitury skrywające kaburę pistoletu, czasem nawet wszywać do spodni tunele na pieniądze - mówi Maciej i przyznaje: - Zdarzyło mi się rozpoznać swojego klienta w reportażu z zatrzymania polskiego "Pana Życia i Śmierci", miliardera i handlarza bronią, o naprawdę filmowym życiorysie. Raz, jeden z klientów - znany adwokat - uświadomił mi, iż właśnie minął się w przymierzalni ze swoim klientem, oskarżonym w głośnej sprawie.

"Pan szyje garnitur, ja szukam narzeczonej"

Swoje ulubione anegdoty Zaremba może opowiadać bez końca. - Jeden znany człowiek, obecnie już nieżyjący, wówczas najbogatszy z Polaków, obdarzony wyjątkowo bezpośrednim poczuciem humoru, odbierając smoking przed balem u jednego z arabskich szejków, powiedział do mnie stojąc przed lustrem: "No pięknie wyglądam. tylko morda nie ta". Bardzo mnie tym wówczas rozbawił - wspomina. Innym razem opowiada historię ślubnego garnituru, a to popularne zamówienie w pracowni. - Ślub został w ostatniej chwili odwołany. Gdy zasugerowałem klientowi, że nie będziemy kończyć zamówienia, ku mojemu zdziwieniu odpowiedział, że w żadnym wypadku. Powiedział: "Proszę dać mi pół roku. Pan kończy garnitur, a ja szukam nowej narzeczonej." Zajęło mu to niewiele więcej niż pół roku, więc można uznać, że słowa dotrzymał.

Zakład krawiecki Macieja ZarembyZakład krawiecki Macieja Zaremby Fot. Maciej Kruger Fot. Maciej Krüger

Zebranie pomiarów do garnituru to przynajmniej trzy wizyty, a wykonanie zamówienia trwa i kilka miesięcy. Wszystko zależy od możliwości. - U nas pomysł może wprawdzie wyjść od klienta, jednak jego realizacja i przede wszystkim interpretacja, należy do nas. To nas odróżnia od tzw. zakładów krawieckich. Załóżmy, że klient jest autorem sztuki, a ja jestem jej reżyserem - mówi Maciej.

Maciej pasjonuje się poza tym motoryzacją, podobnie jak jego dziadek Tadeusz. W pracowni na honorowym miejscu stoją miniaturowe modele ulubionych samochodów. Uwagę zwraca również zabytkowe lustro, które udało się ocalić z wcześniejszych pracowni. Pewnie przeglądał się w nim niejeden znany aktor. Rodzinny biznes przekazywany z pokolenia na pokolenie wyróżnia pracownię na rynku. Maciej z powodzeniem kontynuuje tę tradycję bo, jak powtarza, sukces ma we krwi.

Początki w Teatrze

Pracownia Zaremby to ponad sto lat historii krawiectwa, ale także Warszawy i jej mieszkańców. Początki działalności salonu sięgają 1894 roku, kiedy to Edward Zaremba zdecydował się otworzyć pierwszy butik. Wybrał bardzo modne wówczas miejsce - gmach Teatru Wielkiego. Pod koniec XIX wieku to wokół Placu Teatralnego toczyło się życie socjety, znajdowały się popularne sklepy, kawiarnie i nowoczesne hotele. Mieszkańcy tłumnie odwiedzali nową pracownię krawiecką, o której zaczęło być głośno w całej Europie. Paryska prasa rozpisywała się o "znakomitym" krawcu z Warszawy, a inne stolice na próżno proponowały Edwardowi otwarcie butiku za granicą. Krawiec wolał przekazać fach swoim synom i krewnym, i pozostać w kraju.

Zakład krawiecki Macieja ZarembyZakład krawiecki Macieja Zaremby Fot. Maciej Kruger Fot. Maciej Krüger

W Teatrze Wielkim miał okazję pracować również Adolf Zaremba, krewny Edwarda, który odziedziczył talent do perfekcyjnego dopasowywania strojów. Historie o jego umiejętnościach krążyły po całej Warszawie. - Podobno zleceniem, które przyniosło sławę pracowni Edwarda było uszycie munduru, pod którym jego klient ukrył używaną jeszcze wówczas zbroję, dzięki czemu wygrał pojedynek. Nagle wszyscy zapragnęli mundurów od Zaremby. Garnitury wtedy w ogóle nie funkcjonowały jako męski ubiór codzienny, dlatego w pracowni Edwarda w okresie zaborów powstawały głównie mundury. - wspomina Maciej.

W latach dwudziestych stolica Polski rozwijała się, pojawiła się moda na wytworne kreacje, popularne były smokingi i fraki. Ludzie spędzali czas w kawiarniach, operach, ale również na kortach tenisowych. Moda zaczęła wkraczać do codziennego życia. W 1922 roku pracownia Zaremby zaczęła się rozrastać o kolejne działy, pojawiły się męskie akcesoria. Adolf zdecydował się na zmianę lokalizacji na ul. Hożą 6, a następnie, niedługo przed śmiercią Edwarda, otworzył butik przy ul. Wspólnej 36. To wtedy zatrudnił 15 czeladników, dwóch krojczych, buchaltera i kuriera, który codziennie wykonywał kilka kursów do klientów, rozwożąc nowe zamówienia. Adolf pracował wspólnie z bratem Tadeuszem pod szyldem "Bracia Zaremba" i wspólnie z nim otworzył kolejny butik, na rogu ulic Koszykowej i Mokotowskiej.

Garnitur od Zaremby

Lata powojenne były dla Zaremby nowym startem. Po całkowitym spaleniu się obu zakładów w Powstaniu Warszawskim, Tadeusz otworzył kolejny salon, tym razem przy alejach Jerozolimskich. Szybko odzyskał stałych klientów, wśród których były największe sławy. Szył tak dużo, że wielu gwiazdom zmuszony był odmawiać. Wśród nich był Jan Kiepura, który ponoć zamawiał smoking "na jutro".

Zakład krawiecki Macieja ZarembyZakład krawiecki Macieja Zaremby Fot. Maciej Kruger Fot. Maciej Krüger

Garnitur od Zaremby szyty na miarę stał się wówczas synonimem luksusu, a marka zyskała kolejną warszawską lokalizację. Tym razem docelową - to dzisiejsza Nowogrodzka 15, narożna kamienica z dużą witryną. Lata powojenne to jednak nie tylko początkowa dobra passa, ale również narastające problemy z Urzędem Bezpieczeństwa. Niezadowolona z luksusowego stylu, promowanego przez Zarembę, władza dążyła do ograniczenia "burżuazji". Popularna stała się w Polsce masowa produkcja, a krawiectwo miarowe i cenne materiały sprowadzane z Zachodu zaczęły odchodzić w zapomnienie. Z roku na rok upadały kolejne zakłady usługowe w kraju.

Bespoke i codzienny krawat

Dopiero 2005 rok przyniósł pozytywne zmiany. Po dziadku Tadeuszu zakład przejął Maciej. Od tego czasu salon w Śródmieściu tętni życiem. Skrojony na miarę garnitur od Zaremby ponownie stał się symbolem wysokiej klasy krawiectwa. Większość tkanin w salonie pochodzi z Wielkiej Brytanii i Włoch, to m.in. takie marki jak Loro Piana, Holland & Sherry czy Fratelli Tallia di Delfino. Maciej dba o jakość. To właśnie detal: ułożenie kołnierzyka, podwinięcie mankietu, a niekiedy i kształt guzika, nadają charakteru ubraniu.

Spotkać tu można dyplomatów, prawników, polityków i milionerów. - Coraz rzadziej odwiedzają moją pracownię z przymusu (bo nie znajdują niczego dla siebie w sklepie, lub nie pasują do standardowej rozmiarówki), lecz przychodzą po styl. Nasz styl - twierdzi Zaremba. W XXI wieku z usług elitarnego salonu krawieckiego Zaremba korzystają mężczyźni, którzy bez szycia na miarę nie wyobrażają sobie swojej garderoby. Ubrania wykonane przy ul. Nowogrodzkiej zapewniają komfort, a wykorzystane w nich najwyższej klasy materiały służą długie lata. Nic dziwnego, że coraz więcej mężczyzn podkreśla przewagę zakupu marynarki od Zaremby. I choć Maciej przyznaje, że już udało mu się nieco "namówienie Polaków do codziennego krawatu", przed nim jeszcze długa droga popularyzowania krawiectwa miarowego.

Copyright © Agora SA